Odnoszę wrażenie, że nieco ponad trzynaście miesięcy temu byliśmy w tym samym miejscu. Wtedy, co prawda „Kolejorz” zajmował czwarte od końca miejsce w lidze, lecz nie o stratę punktową chodzi. Ta dzisiaj wynosi dziewięć punktów. Podopieczni Jose Mari Bakero pokazują, świadomie bądź nie, brak pomysłu na grę. Podobnie, jak wówczas, gdy prowadził ich Jacek Zieliński.
Jak się później okazało, dla niego było to ostatnie kilkanaście dni w Lechu? Spotkanie z Zagłębiem Lubin, bo wspomnienie o nim skłoniło mnie do tych rozważań, pokazało bezsilność „Kolejorza”, brak pomysłu na sforsowanie defensywy gości. Oglądało się je równie ciężko, co niedzielne wyczyny piłkarzy, a wtedy także przegraliśmy 0:1.
– Był to mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać – mówił w październiku 2010 roku Jacek Zieliński. Na ostatniej pomeczowej konferencji prasowej, Jose Mari Bakero przyznał, że nie ma, czego się wstydzić. Wówczas Lech miał na swoim koncie cztery mecze bez zwycięstwa, a trzecie zakończone porażką. Tydzień później czarę goryczy przelał brak punktów w spotkaniu z Górnikiem Zabrze i nawet dwa zwycięstwa: z Cracovią i Wisłą, nie uchroniły trenera przed stratą pracy.
Dzisiaj sytuacja nie jest wcale lepsza. Co prawda „Kolejorza” ma więcej punktów, ale nie gra w europejskich pucharach, nie strzela bramek, nie wygrał od pięciu meczów, trzy z nich remisując. Po fakcie Jacek Rutkowski zdradził, że niewytłumaczalne byłoby zwolnienie trenera po zdobyciu mistrzostwa, znalazł się pretekst to i opiekun pracę stracił.
Jose Mari Bakero nie zdobył mistrzostwa, nie zdobył Pucharu Polski, nie gra w europejskich pucharach, a jedynym jego zmartwieniem są mecze w lidze i dwa dotychczas rozegrane w Pucharze Polski. Blisko osiem godzin bez zdobytej bramki. To jedyne, czym dotychczas Hiszpan zapisał się na kartach historii. Szósty wynik w historii. Brawo.
A ja odczuwam takie Lechowe deja vu. To za bardzo jest do siebie podobne. Czy decyzja właściciela również będzie taka sama?