Lech szumnie zapowiadał zimową ofensywę transferową. Kibice czekali na informacje o wzmocnieniach, śledzili doniesienia medialne. Spora ich część kupiła karnety, wierząc w to, że po rozpoczęciu okienka transferowego „Kolejorz” zakontraktuje jakichś piłkarzy. Udało się, jednego. Czasami lepiej robić, niż mówić.
Trudno na razie oceniać pod względem sportowym transfer Kaspera Hamalainena do Lecha. Dzisiaj jednak nie o tym, bo na analizy przyjdzie jeszcze czas. Nawet jeśli Fin okaże się strzałem w dziesiątkę, to kibice mogą czuć się rozczarowani. I póki co mają do tego prawo. Do zakończenia okna transferowego zostały niespełna dwa tygodnie i może się jeszcze sporo wydarzyć, ale na razie niewiele na to wskazuje.
Przykro to pisać, ale królem tego okna jest na razie Legia Warszawa. Wiadomo, że nie zawsze chodzi o ilość, a jakość, ale to dla lidera T-Mobile Ekstraklasy było bardzo dobre okienko. Przynajmniej na razie. Wykonali na pewno bardzo dobre ruchy medialne. Transfer piłkarza z od zawsze skonfliktowanego Poznania, a do tego wychowanka do marketingowy strzał w dziesiątkę, a także pstryczek w naszym kierunku. Poza tym dwa solidne wzmocnienia z obozu kolejnego rywala – tym razem Polonii Warszawa – Brzyski i Dwaliszwili.
Trzeba przyznać, że na papierze oba te ruchy wydają się być świetne. Co pokażą na boisku zobaczymy, ale na jedno trzeba zwrócić uwagę. Legia nie zapowiadała transferów, ale je robiła. Nie mówiła o nich na łamach mediów, ale mówiła o nich z managerami i piłkarzami. I tym na pewno zyskała, w przeciwieństwie do Lecha oczywiście. Bo ten na razie stracił jedynie zaufanie swoich kibiców. Skoro zapowiada się transfery, mówi się, że ma się na nie środki, to kibice czekają na efekty pracy ludzi z klubu – piłkarzy, wzmocnienia. Zapowiadano transfery, a nie transfer. Dla kibiców, wymagających dodajmy, to duża różnica.
Okno na razie się nie skończyło i być może Lech jeszcze nas czymś zaskoczy, ale na razie zostaje daleko w tyle za Legią. Z tą samą, z którą ma walczyć o tytuł mistrzowski. Lech z potencjalnymi kandydatami do gry w tym klubie rozmawiał, na pewno chciał przeprowadzić transfery, ale nie był tak zdeterminowani jak jego konkurenci w walce o podpis zawodnika. Może to i dobrze, że nie przepłaca za piłkarzy, ale pozostałe warunki kontraktu, poza finansowymi, również mogą mieć znacznie.
Skoro Lech oferuje Dwaliszwiliemu kontrakt na pół roku z opcją przedłużenia, a Legia umową na dwa i pół sezonu, to którą ofertę byście wybrali? W Warszawie, którą zna, otrzymał możliwość nieco większej stabilizacji i spokoju. W Poznaniu miałby niepewność o swój los, bo kto wie, jaka byłaby decyzja jego włodarzy po zakończeniu sezonu. Może to właśnie są te różnice, te detale, które decyzją o tym, że i kibice czują się nieco zawiedzeni i Lech, który miał przeprowadzić zimową ofensywę transferową, jest pewną niewiadomą.
Do końca okna transferowego mamy jeszcze trochę czasu. Wystarczająco, aby zaskoczyć. Wystarczająco, aby dokończyć trwające rozmowy i negocjacje. Trener Rumak ma racje. Bo to teraz walczymy o mistrzostwo, a za pół roku będzie już po sezonie i na nowo rozpocznie się walka. O kolejny już jednak tytuł.