„Kolejorz” przed rokiem w lidze zagrał fatalnie. Jesienią przegrał aż sześć meczów, po 17 meczach miał tylko 25 punktów i zajmował odległe 8 miejsce w tabeli. Tym razem na pozór jest trochę lepiej, ponieważ po 17 spotkaniach na koncie mamy 28 punktów i 5 miejsce. Jednak tylko na pozór.
Teraz na swoim koncie mamy jedną przegraną mniej, lecz nie o to chodzi. Strata punktowa do lidera przed rokiem wynosiła osiem punktów, a obecnie to dziewięć oczek. Oczywiście „Kolejorz” znacznie lepiej rozpoczął obecny sezon, był przez długi okres liderem, jednak w pewnym momencie dopadł go kryzys, który drużynę Jose Mari Bakero wywindował aż na szóstą lokatę najbardziej nieskutecznych okresów w historii Lecha.
Ten jednak paradoksalnie zdobył więcej bramek niż przed rokiem, gdy 22 razy pokonał bramkarza rywali. Tym razem udało się to uczynić siedem razy więcej, co daje całkiem niezły, jak na polskie warunki rezultat. Tę samą liczbę ma na swoim koncie Legia Warszawa, a lepszy jest tylko Śląsk z 31 strzelonymi bramkami.
„Kolejorz”, wydawało się, że ma bardzo dobry terminarz, bowiem pierwsze pięć meczów rozegrał na wyjeździe. Obecnie jednak tę przewagę już stracił, ponieważ ostatnie trzy mecze rozegrał na własnym stadionie i wygrał dwa z trzech, tracąc po słabym spotkaniu z Widzewem trzy punkty.
Kibice mogą mieć najbardziej żal o długotrwający, bo aż półtora miesiąca, kryzys drużyn, lecz ten udało się zażegnać i ostatecznie pozycja startowa Lecha przed rundą wiosenna nie jest najgorsza. Ma on bowiem przed sobą cztery drużyny, a nie, jak przed rokiem, siedem.
Najgroźniejsi rywale w walce o czołowe lokaty, czyli Ci zajmujący miejsca przed Lechem dwa z czterech przypadków, przyjadą wiosną do Poznania. Czeka nas tutaj spotkanie z Polonią Warszawa i Śląskiem Wrocław. Na wyjeździe zmierzymy się z Ruchem Chorzów i Legią Warszawa. Na razie poza rywalizacją z „Niebieskimi” z pozostałych wychodzimy niekorzystnie, ponieważ z Polonią i Śląskiem przegraliśmy (tutaj mamy możliwość rewanżu przy Bułgarskiej), a za niekorzystny uznaję również remis z Legią Warszawa, którą podejmiemy przy Łazienkowskiej.
Pozostało nam trzynaście spotkań. Nie jest to duża liczba, ale jak pokazał przykład sprzed dwóch lat, da się. Musimy być jednak realistami i nie marzyć o mistrzostwie, a od walczyć o europejskie puchary. O to nie musimy być bowiem tak łatwo. Konkurencja nie śpi i łatwo skóry nie sprzeda.