Spotkanie Liverpoolu ze Sparta Praga nie elektryzuje kibiców tak bardzo, jak rewanż ze Sportingiem Braga, ale ma on ewentualnie bardzo duży wpływ na to z kim Lech może zmierzyć się w kolejnej fazie rozgrywek. W pierwszym meczu, w Pradze, padł remis 0:0. W rewanż przez długi czas utrzymywał się taki sam wynik. Dopiero kilka minut przed jego zakończeniem padła rozstrzygająca bramka.
Mecz rozgrywany był w szybkim tempie. Oba zespoły były zdeterminowane i chciały jak najszybciej pokonać bramkarza przeciwnika. Jednak żadna z drużyn przez długi czas nie mogła osiągnąć zdecydowanej przewagi nad rywalem.
Pierwsza na zryw zdecydowała się Sparta Praga. Swoje szanse na pokonanie Pepe Reiny mieli choćby Sionko czy Kadlec. Ten drugi kilka razy próbował zaskoczyć golkipera „The Reds”. Wpierw niecelnym strzałem z dystansu, a kilka minut później groźnym uderzeniem głową.
Najlepszą sytuację na pokonanie bramkarza Liverpoolu miał Sionko. Za pierwszym razem w sytuacji sam na sam nie trafił czysto w piłkę, za drugim jego strzał z bliskiej odległości został zablokowany.
Również „The Reds” mieli swoje szanse w pierwszej połowie. Bliski pokonania Blazka był Kyrgiakos, ale jego uderzenie głową z trudem na korner wybił bramkarz Sparty. Chwilę później świetne dośrodkowanie na bramkę mógł zamienić Meireles, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką.
Z upływem czasu podopieczni Dalglisha zdobywali coraz większą przewagę. Niespełna dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy fatalny błąd popełnił Repka, który pozwolił Kuytowi dobiec do piłki. Holender zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Ngoga, ale strzał na pustą bramkę napastnika Liverpoolu z trudem wybronił Blazek. Szansę na skuteczną „dobitkę” miał jeszcze Cole, ale golkiper Sparty szczęśliwie „zdjął” futbolówkę z nogi Anglika.
Sparta zdawała się na pojedyncze kontrataki, ale zazwyczaj kończyły się one faulami defensorów „The Reds”, albo nieudanymi próbami strzałów na bramkę Pepe Reiny. Jeszcze przed zakończeniem pierwszej części gry na groźny strzał zdecydował się Lucas, ale piłka minimalnie minęła bramkę.
Na początku drugiej części spotkania role się odwróciły. To Sparta częściej utrzymywała się przy piłce, a Liverpool zdawał się na pojedyncze kontrataki. Przed szansą na zdobycie bramki w pierwszych minutach drugiej połowy stanął Matejovsky, ale jego strzał z rzutu wolnego trafił prosto w mur.
Kolejną szansę Prażanie mieli po zagraniu wzdłuż linii bramkowej Kusnira, ale tę piłkę złapał bez problemu Reina. W odpowiedzi na uderzenie z dystansu zdecydował się Cole, ale nie zaskoczył on Blazka.
Z upływem czasu obie drużyny grały coraz ostrożniej, bojąc się popełnić błędów, który mógłby je pozbawić awansu do kolejnej rundy. Na piętnaście minut przed końcem spotkania w sytuacji sam na sam z bramkarzem Sparty znalazł się Ngog, ale Blazek świetnie interweniował.
Kilka chwil później na strzał w polu karnym zdecydował się Kuyt, ale golkiper Sparty bardzo pewnie złapał piłkę. Sparta na tę akcję odpowiedziała niebezpiecznym uderzeniem głową w wykonaniu Brabeca, które minimalnie minęło bramkę Reiny.
W 86. minucie kibice zgromadzeni na Anfield Road zobaczyli pierwszą bramkę w tym meczu. Z rzutu rożnego piłkę w pole karne wrzucał Meireles, a z najbliższej odległości o siatki trafił Kuyt. Do końca spotkania wynik jednak nie uległ zmianie i to Liverpool będzie kolejnym przeciwnikiem zwycięzcy w parze Sporting Braga – Lech Poznań.
Liverpool – Sparta 1:0
Bramki: Kuyt ‘86
Żółte kartki: Kelly, Poulsen, Carragher, Lucas – Pamic, Matejovsky, Kweuke
Liverpool: Reina – Kelly (46. Carragher), Kyrgiakos, Agger (85. Skrtel), Wilson – Poulsen (65. Spearing), Lucas – Kuyt, Meireles, Cole – Ngog
Sparta: Blazek – Kusnir, Repka, Brabec, Pamic – Vacek – Sionko, Matejovsky, Abena (78. Pekhart), Kadlec – Kweuke
fotografia: „The Mirror”