Kibice nie mogli chyba wymarzyć sobie lepszej inauguracji sezonu. „Kolejorz” w Bełchatowie rozgromił Łódzki Klub Sportowy aż 5:0, z czego trzy gole zdobył Rudnev. To zwycięstwo cieszy tym bardziej, że był to mecz wyjazdowy, a na wyjazdach Lech zawsze radził sobie gorzej. Miejmy nadzieję, że te zasłużenie zdobyte trzy punkty będą początkiem dobrej passy.
Mecz rozpoczął ŁKS, jednak od razu Lech przejął piłkę. Rudnev podał do Stilicia, który niestety był na spalonym. Chwilę później Łodzianie zdecydowali się na pierwszy atak. Po dobrym dośrodkowaniu piłka trafiła do Bykowskiego znajdującego się w polu karnym, który głową odbił futbolówkę, ale nie trafił do bramki. W 5. minucie sędzia podyktował rzut rożny dla ŁKS-u i zrobiło się groźnie pod bramką „Kolejorza”, jednak Kotorowski dobrze zainterweniował i zablokował tym samym próbę uderzenia Saganowskiego. Beniaminek nie poddawał się i wyprowadził dwie dobre akcje, które mogły zakończyć się golem. Najpierw w 8. minucie znów z rzutu rożnego próbował Bykowski, a chwilę później piłka trafiła pod nogi Pruchnika, który zdecydował się na dośrodkowanie do tego właśnie piłkarza. Szybszy okazał się Arboleda, który ostatecznie wybił futbolówkę.
Ładną akcją w 10. minucie popisał się Możdżeń, popsuł jednak dośrodkowanie i inicjatywę przejął zespół z Łodzi i znów w osobie Bykowskiego. Tym razem oddał piłkę znajdującemu się na szesnastym metrze Smolińskiemu, który na szczęście dla Lecha oddał zbyt słaby strzał, aby pokonać Kotorowskiego. Poznański bramkarz musiał zainterweniować także w 14. minucie po strzale Nowaka. Początek tego spotkania należał zdecydowanie do „ełkaesiaków”. Dopiero w 16. minucie Lech trochę się przebudził. Dośrodkowywał Wilk, ale zbyt słabo. Ten błąd próbował naprawić Stilić, który strzelał z rzutu wolnego z 30 metrów na bramkę ŁKS-u. Niestety trafił prosto w mur, ale chwilę później bardzo ładnie podał do Możdżenia, który z kolei zgrał piłkę Rudnevowi. Łotysz wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i w 21. minucie umieścił piłkę w siatce. Dwie minuty później kibice Lecha mogli cieszyć się z drugiego gola, ale tym razem samobójczego. Po raz kolejny dobrze zachował się Możdżeń, podając piłkę do Rudneva. Ten jednak nie zdążył do niej, a zamiast niego futbolówkę przejął Stefańczyk, który tak nieszczęśliwie ją kopnął, że trafił do własnej bramki.
Od tego momentu to Lech zaczął zupełnie kontrolować spotkanie. W 26. minucie z narożnika pola karnego Łotysz próbował pokonać Wyparło, ale uderzenie było bardzo niecelne. Chwilę później znów mogliśmy zobaczyć duet Możdżeń – Rudnev, ale i tym razem obyło się bez gola, bo piłkę pewnie złapał bramkarz. Wyparło nie poradził sobie jednak ze strzałem z dystansu Stilicia w 31. minucie i w ten sposób zespół z Poznania zdobył już 3 bramkę w meczu.
W 38. minucie, to ŁKS stworzył sobie sytuację, ale futbolówka uderzona przez Saganowskiego odbiła się od nogi Arboledy i pewnie złapał ją Kotorowski. Po tej akcji Łodzianie znów lekko przygaśli, a Lechici rozgrywali spokojnie piłkę w środku pola. Aż do 44. minuty, kiedy to, chwilę przed końcem pierwszej połowy Rudnev przyjął podanie Stilicia i z przewrotki chciał po raz kolejny pokonać Wyparło. Tym razem jednak było nad poprzeczką, a sędzia odgwizdał przerwę.
Już na początku drugiej połowy arbiter odgwizdał rzut wolny dla ŁKS-u, ale Romańczuk trafił prosto w mur. Podobna sytuacja miała miejsce w 53. minucie po faulu Arboledy na Saganowskim, który także nie wykorzystał sytuacji. Cztery minuty później z rzutu rożnego dośrodkowywał Nowak. Piłka trafiła znów do Saganowskiego, który i tym razem nie zagroził Kotorowskiemu. Następne kilkanaście minut spotkania należało do Lechitów. Najpierw w 65. minucie futbolówkę przejmuje Rudnev, jednak na swoją prawą nogę – słabszą i uderzenie jest zbyt silne i niedokładne. Następnie podanie od Kriwca znów odebrał Rudnev, ale oddał piłkę Wilkowi, który zdecydował się na strzał, ale dobrze zainterweniował Wyparło.
W 72. minucie futbolówkę odzyskał ŁKS. Bykowski próbował pokonać Kotorowskiego uderzeniem z dystansu, ale nie udało się. Łodzianie nie oddali jednak inicjatywy i dwie minuty później po raz kolejny stworzyli sobie sytuację. Tym razem naprawdę niewiele brakowało, bo Romańczuk uderzył prosto na bramkę, ale „Kotor” świetnie rzucił się do piłki i odbił ją w bok. Ten sam zawodnik ŁKS-u po chwili popełnił błąd, który wykorzystał Rudenv i przejął futbolówkę, po czym umieścił ją w siatce. Łotysz powtórzył to także w 79. minucie zdobywając w ten sposób swojego trzeciego gola. Sędzia uznając tę bramkę popełnił jednak błąd, ponieważ piłka nie przekroczyła linii bramkowej całym obwodem.
W dalszej części meczu zrobiło się już trochę spokojniej jeśli chodzi o sytuacje podbramkowe. W 81. minucie próbował jeszcze debiutujący dzisiaj w barwach Lecha, w Ekstraklasie Tonew, ale posłał piłkę nad poprzeczkę. Pojawiły też faule i sędzia zdecydował się pokazać żółtą kartkę Injaciowi i Szałachowskiemu. ŁKS zupełnie odpuścił, a Lechici spokojnie rozgrywali piłkę i czekali na końcowy gwizdek. Ostatecznie mecz skończył się w 92. minucie wysoką wygraną Lecha.
ŁKS – LECH 0:5 (0:3)
BRAMKI: 21` Rudnev, 23` Stefańczyk, 31` Stilić, 75`Rudnev, 79` Rudnev
ŻÓŁTE KARTKI: Szałachowski; Injac
LECH: Kotorowski – Wojtkowiak, Wołąkiewicz, Arboleda, Henríquez – Štilić, Injac, Rafał Murawski (83. Marcin Kamiński), Możdżeń (60. Kriwiec), Wilk (75. Tonew) – Rudņev.
ŁKS: Wyparło – Stefańczyk (84. Klepczarek), Łabędzki, Adamski, Romańczuk – Pruchnik (65. Kaczmarek), Kłus, Nowak, Smoliński (46. Szałachowski) – Bykowski, Saganowski.
SĘDZIA: Dawid Piasecki (Słupsk)