Jak zwykle, gdy do Poznania przyjeżdża Łukasz Madej słyszy on pod swoim adreset kilka cierpkich słów. Tak było, gdy pojawił się przy Bułgarskiej z ŁKS-em, ze Śląskiem. Nie mogło być inaczej wczoraj, podczas meczu z GKS-em Bełchatów.
„Ch** ci na imię, Madej ty skur******” – kilka razy niosło się po stadionie. Do tych słów kierowanych przez kiboli „Kolejorza” odniósł się po meczu ich bohater, który kilka lat temu występował w barwach Lecha.
– Takie okrzyki świadczą o tym, że mnie w Poznaniu pamiętają, a pamięta się dobrych zawodników. Może to więc rodzaj pewnego wyróżnienia. Nie zrobiłem tego, o co oskarżają mnie kibice, ile razy mam to powtarzać. Jestem przekonany, że nakręca ich 20 idiotów. Pozostali krzyczą to pod ich wpływem – mówi Madej. – Lecha i Poznań wspominam miło. Tak jest z klubami, z którymi coś się zdobyło. Na Bułgarską wracam z przyjemnością. To miejsce darzę sympatią – dodaje piłkarz.
Poza okrzykami w kierunku Madeja, gdy ten wykonywał rzuty rożne leciało sporo śnieżek. W trakcie trwania drugiej połowy spiker uprzedził kibiców, że jeśli sytuacje będą się powtarzały, sędia może przerwać spotkanie.