Lech w finale Pucharu Polski z Legią spotkał się dwa razy. Za pierwszym razem. W maju 1980 meczu przegrał wysoko 0:5, ale nie to, co działo się tego dnia na murawie przeszło do historii. Do Częstochowy na mecz decydujący o zdobyciu Pucharu Polski przyjechało, zgodnie z danymi szacunkowymi, 15 tysięcy kibiców z Poznania i 10 tysięcy w Warszawy.
Pierwsi na miejscu byli kibice Legii, którzy na Poznaniaków czekali na dworcu, gdy Ci dojechali na miejsce, jednak nie spodziewali się takiej liczby kiboli Lecha. – Kiedy nasz pociąg wjechał na stację w Częstochowie, czekała tam już Legia. Chcieli nas zaatakować na powitanie, ale kiedy zobaczyli wylewające się z wagonów tłumy, natychmiast uciekli – relacjonuje to zdarzenie jeden z uczestników zajść.
Gdy kibice Lecha dotarli na stadion, przebywali na nim już Legioniści. – Masa ludzi czekała na przepuszczenie przez wąską furtkę. Te osoby, które już przeszły przez bramkę, były łatwym celem dla fanów Legii, którzy rzucali w nich z góry, czym popadło. Po chwili wyważona została brama wjazdowa, a mniej liczba Legia z myśliwego stała się zwierzyną, która musiała ewakuować się ze stadionu – wspomina jeden ze świadków.
Zagrożenie było tak duże, że pod znakiem zapytania stanęła transmisja spotkania. – Na koronie stadionu organizatorzy meczu i przedstawiciele transmisji negocjowali z kibicami Legii i Lecha. A nad ich głowami wciąż latały butelki, kamienie i kawałki ławek. W końcu transmisję przeprowadzono – mówi Damian Godlewski, który przyjechał na ten mecz z Poznania. – Sytuacja wymykała się spod kontroli. Szalikowcy przejęli wręcz kontrolę nad częścią miasta. Uczestnicy meczu zgodnie opisują kompletną bezradność policji. Nikt nad tym bałaganem nie panował – dodaje.
Dopiero po kilku godzinach do Częstochowy dotarła grupa milicji ze Śląska, która przez cały czas trwania spotkania starała się rozdzielić kibiców obu drużyn. Doszło do sytuacji, w której zagrożeni byli także kibice oglądający mecz na sektorach buforowych. Z upływem czasu zaczęli oni opuszczać obiekt.
Trudno było oszacować liczbę rannych i ewentualnych ofiar, ponieważ dokumenty dotyczące operacji policyjnych i milicyjnych zniknęły z archiwum. Nieoficjalnie mówi się o przynajmniej kilku ofiarach śmiertelnych tego zdarzenia. Nie unika jednak wątpliwości, że liczba poszkodowanych była duża, bowiem informacje medialne z tego dnia wspomniały o pomocy medycznej udzielanej przez sanitariuszy.
W artykule wykorzystano cytaty zawarte w: http://legia1916.pl/czestochowa80_m_gst.pdf