– Przed tym meczem czujemy presję, ale ona jest pozytywna. Ten mecz nas cieszy, bo dobra murawa, spotykają się dwa dobre zespoły. Nic tylko grać – mówi przed sobotnim meczem z Legią, Mateusz Możdżeń.
– Gdybyśmy byli w środku tabeli, a nie tuż za Legią, to sytuacja przed meczem byłaby inna. Teraz pompuje się ten balonik, bo dwa zespoły zostały w walce o mistrzostwo. Bilety szybko się sprzedały, mój brat długo po nie stał, ale udało mu się i dostał, więc rodzina będzie na stadionie – zaznacza piłkarz.
– Jeśli stracilibyśmy trzy punkty, to Legia będzie miała pięć przewagi. Ale nie ma w ogóle takiej możliwości. Noga nam się nie powinie. W tym meczu nie ma faworyta, oba zespoły mają duża przewagę nad resztą ligi, więc to drużyny o podobnej, wysokie klasie – podkreśla Możdżeń.
– Zawsze będę Warszawskiem, tego we mnie nie zmienicie. Mecz robi duże wrażenie ze względu na tabele. W zeszłym roku wygraliśmy, ale sytuacja była inna, bo byliśmy już na nieco straconej pozycji. Nie powiem czy to będzie hit czy kit. Ostatnio wiele rzeczy dzieje się w walce o awans do Premier League chociażby. Niczego nie można obiecać. Może jednak zdarzyć się tak, że cały mecz zagramy słabi, a w 90. minucie zdobędziemy bramkę i wyprzedzimy Legię – przyznaje Lechita.
– Pewnie presja może spiąć drużyny na początku meczu. Gdyby, któraś ze stron się otworzyła, to może stracić bramkę i szanse na wygraną. Dlatego spodziewam się piłkarskich szachów – twierdzi pomocnik „Kolejorza”.
– Nie mamy w pamięci meczu z listopada. Zagraliśmy od tego czasu wiele meczów, wygrywaliśmy je, mamy sporą serię, żeby przejmować się tą porażką. Kroczymy od zwycięstwa do zwycięstwa, a teraz na drodze stanęła nam Legia. Ciężko mówić o wyniku 3:0, żeby mieć lepszy bilans bramkowy od rywala. Wynik jest sprawą otwartą, ale nie myślimy o jakiejś specjalnej zemście. Jak wygramy cztery mecze do końca sezonu to mamy mistrzostwo – kończy Możdżeń.