Dziś przedstawiamy drugą część wywiadu z Mateuszem Możdżeniem. Pomocnik Kolejorza o swoim debiucie w Lechu, kibicach oraz o… gotowaniu! Zapraszamy!
Pytanie na rozluźnienie, w Lechu grasz z numerem 32. Czy ta liczba ma dla Ciebie jakieś znaczenie?
Dla mnie nie ma to większego znaczenia, z jakim gram numerem. Nie przywiązuje do tego uwagi, nie mam też związanych z tym historii, ani nie odnoszę się do tego z sentymentem. Ten numer został mi przydzielony odgórnie i w zasadzie nie było też okazji, by go zmienia.
Po Pucharze Polski zawrzało na linii wy-kibice. Co się właściwe takiego dzieje, że od dłuższego czasu nie możecie dogadać się z kibicami?
Kibice w Poznaniu są bardzo wymagający i oczekują od Lecha samych zwycięstw. Trudno się dziwić, że po meczach z Żalgirisem i Miedzią byli mocno zirytowani i rozżaleni. Nie może tak być, że taki klub i kibice odpadają z Pucharu Polski, czy kwalifikacji do Ligi Europy z takim rywalem. Z drugiej strony w ostatnim meczu z Ruchem cały czas czuliśmy ich wsparcie, nie było docinek, nawet wtedy, gdy przegrywaliśmy. Kibice byli z nami przez pełne 90 minut. We wcześniejszych meczach nie zawsze przecież tak było, ale na szczęście to już za nami.
Co sądzisz na temat rac na stadionach? Jesteś za tym, aby race były zalegalizowane?
Efektowna oprawa zawsze dodaje tę iskierkę emocji do każdego spotkania., ubarwia stadiony, które i tak są już bardzo ładne. Teraz to wszystko fajnie wygląda. Ważne, by przy tym wszystkim na trybunach było bezpiecznie. Jeśli da się to zagwarantować, to jestem tego wielkim zwolennikiem.
Chciałbyś kiedyś spróbować swoich sił w dopingowaniu? Nie zazdrościłeś na koniec sezonu Piotrkowi Reissowi i Ivanovi Djurdjeviciovi?
To jest na pewno fajne, zwłaszcza dla Piotrka, który jest ikoną Poznania. On się tu urodził, przez prawie całe życie piłkarskie jest związany z miastem. Mamy do niego ogromny szacunek i respekt. A zazdrość? Może być tylko pozytywna, dobrze, że kibice go tak szanują i jest lubiany. Ivan na szacunek trybun zapracował sobie w krótkim czasie. Ja staram się podchodzić do tego z pewnym dystansem, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo co spotka piłkarza w czasie kariery. Dziś zmiana klubu to zjawisko, z którym mamy przecież do czynienia bardzo często.
Co sądzisz o rozwiązaniu Wiary Lecha?
Kibice zawsze organizowali dużo akcji dla dzieci, czy biedniejszych rodzin, regularnie jeździli też po szkołach. Przede wszystkim pomagali i to był ich główny cel. Nie można zapominać też o fantastycznych oprawach meczowych, które wielokrotnie wzbogacały widowisko, jakim jest mecz piłkarski. Podsumowując, samą inicjatywę kojarzę bardzo pozytywnie.
Jak zareagowałbyś na propozycję kontraktu z Legii?
To jedno z najtrudniejszych pytań, jakie może paść w kierunku piłkarza Lecha Poznań. Dla mnie w tej chwili najważniejszy jest Kolejorz, tu jestem i tylko dla niego gram. Jak będzie w przyszłości? Na takie pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo nie wiem, w jakiej mógłbym znaleźć się sytuacji życiowej. A jeżeli byłaby to jedyna możliwość kontynuowania kariery na najwyższym poziomie? To byłby niewątpliwie trudny wybór. Trzeba też pamiętać, że dziś piłkarz to zawód, a kariera sportowca trwa 10-15 lat i przez ten czas trzeba zabezpieczyć swoją przyszłość. Na szczęście w tej chwili nie mam takiego dylematu.
Teraz pewnie Twoje ulubione pytanie w ostatnim czasie. Jak wygląda sprawa z Twoim kontraktem?
Od ostatnich rozmów nic się nie zmieniło.
Co zaważyło na tym, że kilka lat temu znalazłeś się w Poznaniu?
W wieku 16 lat wyjechałem do Wronek i to właśnie stamtąd przeniosłem się do Lecha. Do Wronek trafiłem poprzez reprezentację U-16. Miejscowy scouting działał dobrze i mieli kontakty z Lechem. Zostałem zaproszony na 3-dniowe testy, zaskoczyły mnie warunki, jakie stworzono dla młodych piłkarzy. To jest coś fantastycznego dla młodego zawodnika. Jest szkoła, internat i boiska, a wszystko na dystansie 100-200 metrów. Masz wszystkie potrzebne rzeczy do zostania piłkarzem, do skoncentrowania się tylko na tym. Po tych trzech dniach zaproponowano mi bym został na pół roku i potem sam podjął decyzję. Wszystko było dla mnie zupełnie nowe. Myślałem, że będzie ciężko, ale z pomocą osób, na które trafiłem, dałem radę z wszystkim.
Pamiętasz swój debiut w Lechu?
Jak najbardziej! Kiedy byłem w Amice to marzyłem o tym debiucie. Teraz po tych sześciu latach mam nadzieję, że niedługo dobiję do stu występów w ekstraklasie. Zadebiutowałem jeszcze we Wronkach, gdzie piłkarsko dorosłem i się wychowałem. W Lechu grałem też z takim zawodnikami jak Sławek Peszko czy Robert Lewandowski, którzy teraz robią kariery na zachodzie Europy. To też bodziec do cięższej pracy, a poza tym można się chwalić, że się ich zna (śmiech).
Co sądzisz na temat przejść Kamila do Zawiszy? Jeździsz czasem do Bydgoszczy zobaczyć jak gra Twój przyjaciel?
To był bardzo dobry krok w jego karierze przede wszystkim dlatego, że regularnie gra całe mecze. Strzelił też swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Jestem z nim w stałym kontakcie. Wiem też, że trochę bardziej mu się podobał Poznań niż Bydgoszcz. Wolał być tutaj, ale to jest taki sport. Chcieli go w Bydgoszczy, on póki co jest zadowolony, bo gra i nie stoją na straconej.
Jak oceniasz reformę ekstraklasy?
To dobry pomysł, bo czeka nas dużo meczów do rozegrania. Wiadomo, że dla nas i dla kibiców to dobre rozwiązanie, więcej okazji do uczestniczenia w meczach o stawkę. To też dodatkowa przestrzeń na rozwój, wszystkie dodatkowe mecze pozwolą mi nabrać nowego doświadczenia.
Przejmujesz się negatywnymi komentarzami na temat swojej gry właśnie na tej pozycji?
Wszyscy ludzie mają prawo do własnego zdania i też nigdy jedna osoba nie uszczęśliwi wszystkich. Zawsze ktoś się znajdzie, kto cię nie lubi, kto powie, że jesteś taki i taki. Internet jest polem do popisu, bo gwarantuje anonimowość, ale ja nie czytam komentarzy, bo nie ma to żadnego sensu. Wolę swój czas pożytkować w bardziej efektywny sposób.
Czego można Ci życzyć na przyszłość?
Przede wszystkim chciałbym zdrowia, bo bez tego w piłce daleko się nie zajdzie. Jeżeli ten warunek będzie spełniony, to już połowa sukcesu. Reszta zależy ode mnie.
Jak wiadomo lubisz gotować. Z kibicami dla czasopisma „Magazyn Kolejorz” podzieliłeś się jednym przepisem. Może dla naszych czytelników kolejny kulinarny specjał Mateusza Możdżenia?
Lubię czasami posiedzieć w kuchni, choć też bez przesady. Niektórzy myślą, że jak ktoś lubi gotować to siedzi przy garach cały czas i potrafi wszystko wyczarować. Mi gotowanie sprawia przyjemność, jak sam sobie człowiek coś zrobi to lepiej smakuje niż jak ktoś inny miałby to robić. Przyznam, że uczę się też na błędach, jest trochę jak z piłką. Z każdym doświadczeniem wychodzi mi lepiej.
Myślałeś o wydaniu książki kucharskiej?
Jeśli w ciągu kilku, kilkunastu lat zdobędę takie doświadczenie, które mi to umożliwi, a także znajdzie się ktoś, z kim mógłbym to zrobić, to dlaczego nie.
Wywiad przeprowadziły Klaudia Kaźmierczak oraz Marta Kicńska