Wiele wskazuje na to, że w niedzielnym meczu Aleksandara Tonewa zastąpi Mateusz Możdżeń. Pomocnik Lecha od dłuższego czasu nie potrafi wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie „Kolejorza”. – Jestem od paru tygodni gotowy, czekam w blokach i robię ile mogę, ale dostać okazję gry od pierwszej minuty – mówi.
Piłkarz zaczął sezon w wyjściowym składzie Lecha jednak jesienią stracił w nim miejsce. Zimą również nie udało mu się wywalczyć pierwszego składu. – Gram ostatnio coraz więcej, to może cieszyć z boku, ale mnie średnio zadowala. Chcę grać od początku, a nie siedzieć na ławce. Nie o to chodzi – podkreśla.
Sytuacja „Możdża” jest o tyle trudna, że ciężko było utrzyma rytm meczowy i poza treningami w jakikolwiek sposób przypomnieć o sobie szkoleniowcowi. – Otrzymałem kilka minut od początku rundy, ale to było zbyt mało. Miałem jeszcze grać w Młodej Ekstraklasie, ale tam często spadał śnieg, mecze były odwoływane i to wybijało z rytmu. Nie chcę się jednak usprawiedliwiać – zaznacza.
Obecnie konkurencja na skrzydłach jest bardzo duża, tym bardziej, że w dobrej dyspozycji są Gergo Lovrencics i Aleksandar Tonew. Ten drugi jednak z powodu zawieszenia za kartki nie może wystąpić w spotkaniu z Zagłębiem i otwiera się szansa dla Mateusza Możdżenia. – Jeśli dobrze grają, strzelają to, dlaczego trener miałby ich zmieniać – zaznacza Lechita. – To dla mnie dobry moment, żeby o sobie przypomnieć. Wypadałoby teraz wywalczyć skład i dać drużynie więcej niż w ostatnich meczach – dodaje.
Prawdopodobnie to właśnie Mateusz dostanie szanse pokazania się w dłuższym wymiarze czasowym podczas najbliższego spotkania. – Nie jestem lewonożnym zawodnikiem, ale mogę grać na obu stronach skrzydeł. Nie było chyba takiej pozycji, na której bym nie grał w całej swojej karierze – zaznacza piłkarz. -Jeśli dostanę w niedzielę szansę, będę chciał ją wykorzystać – zapowiada.