Najbliższy rywal Lecha w lidze – GKS Bełchatów rozgromił Podbeskidzie Bielsko-Biała 6:0. Na uwagę zasługuje nie tyle sam wynik, choć ten jest niezwykle efektowny, co sposób w jaki podopieczni Pawła Janas pokonywali golkipera gości. Aż pięć razy bramki padały po stałych fragmentach gry. I na to szczególna uwagę muszą zwrócić zawodnicy Jose Mari Bakero.
Czterokrotnie w dzisiejszym spotkaniu asystował Kamil Kosowski, który przed tygodniem wyleciał z boiska po otrzymaniu dwóch żółtych, a w konsekwencji czerwonej kartki. Trzy z jego podań bezwzględnie wykorzystał Jacek Popek, który jest nominalnym lewym obrońcą, ale świetnie odnajdywał się w polu karym Podbeskidzia. Dwa trafienia po stałych fragmentach gry zaliczyli także Marcin Żewłakow oraz Maciej Szmatiuk.
Piłkarze Pawła Janasa grali przede wszystkim mądrze, dobrze operując piłką w środkowej części boiska. Nie stwarzali sobie wielu sytuacji pod bramką, ale bardzo dobrze zachowywali się w szesnastce rywala, gdy bili bądź to rzut wolny, bądź rożny. Arbiter tego spotkania, Adam Lyczmański, nie uznał jeszcze jednej bramki, którą zdobył Jacek Popek – dopatrzył się faulu na zawodniku gości.
Jose Mari Bakero przed meczem, który za dziewięć dni w Bełchatowie rozegrają jego zawodnicy będzie miał spory problem – jak powstrzymać świetnie grających głową zawodników GKS-u, a także jak uniknąć zagrożenia związanego ze stałymi fragmentami gry. Ostatnie mecze pokazują, że defensorzy Lecha mają czasami problem z takim zachowaniem, dlatego przez najbliższy tydzień sztab szkoleniowy „Kolejorza” będzie musiał nad tym popracować.