Luis Henriquez zdobył swoją pierwszą bramkę przy Bułgarskiej, chociaż w Lechu występuje już od kilku lat. W piątek miał ślub i postanowił zdobycie gola uczcić pokazaniem koszulki ze specjalnym zdjęć. Nieistotne co tam było. Za zdjęcie koszulki dostał żółtą, później kolejną i osłabił zespół.
Lech grający w dziesiątkę miał sporo problemów z utrzymaniem korzystnego wyniku. Mimo tego, że prowadził dwoma golami, pozwolił Zawiszy do zdobycie bramki kontaktowej. Osłabiony przez Panamczyka zespół do końca walczył o to, aby nie stracić kolejnej.
O ile za drugą kartkę pretensji mieć nie można, bo wynikała ona gry i walki o piłkę – to pierwsza idiotyczna. Zawodnik zdobywa w 18. minucie gola i zdejmuje koszulkę za co z automatu należy mu się kartka. Obrońca, który wie, że jeszcze być może będzie musiał złamać przepisy, aby powstrzymać rywala. Kończy się to dla niego w najgorszy możliwy sposób, bo fauluje po raz kolejny i znów sędzia daje mu kartkę. Ten drugi faul również niepotrzebny, bo w środku pola, Luis nie ratował się w żaden sposób, bo nikt mu nie uciekał, nie wychodził sam na sam. Był znów spóźniony.
Trener Rumak na konferencji prasowej nie skrytykował jednak zachowania swojego podopiecznego. – To było nierozważne zachowanie, ale ślub ma się raz w życiu. Życzę mu by miał tylko raz w życiu. Chciał to uczcić, zdobył gola. Dobrze się to skończyło, bo pewnie inaczej bym mówił, gdybyśmy nie wygrali – powiedział szkoleniowiec.
Trzeba jednak przyznać uczciwie. Nierozważne było zachowanie Henriqueza, gdy otrzymywał drugą kartkę, bo faulować nie musiał. Zachowanie przy pierwszej kartce, biorąc pod uwagę minutę, w której zdecydował się na zdjęcie koszulki było karygodne. Wypadałoby powiedzieć na ten temat ostrzej, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. To jednak dobra nauczka dla niego, zespołu i trenera.