Konsorcjum Lech Poznań i Marcelin Management prowadzi negocjacje w sprawie zmiany nazwy stadionu. Prezes klubu zdradził dzisiaj, że prowadzone są zaawansowane rozmowy z podmiotem, który jest zainteresowany najmem nazwy, choć zainteresowanych jest więcej.
– Wstępne zapytania były od kilku firm, ale ostatecznie w grze zostały dwie-trzy. Tylko z jedną z nich prowadzimy zaawansowane rozmowy. Nie możemy jednak zagwarantować, że uda się negocjacje sfinalizować jeszcze przed Euro, choć byłoby to dobrym posunięciem marketingowym, mimo tego, że podczas tej imprezy UEFA nakazuje zdjąć obrandowanie stadionu – zaznacza Karol Klimczak.
Firma, której nazwy nie chce zdradzić prezes, jest zainteresowana wieloma kwestiami związanymi z obiektem, dlatego Lech zwrócił się do specjalistycznej firmy z prośbą o fachową wycenę nazwy stadionu. – Naszym zdaniem to kwota 1,5 mln euro rocznie, choć wiemy i zdajemy sobie sprawę, że jest różnica pomiędzy wartością, a ceną – tłumaczy.
Dodatkową, choć równie ważną kwestią, jest medialność stadionu. – Firma zainteresowana jest liczbą znaków drogowych w Poznaniu, które informują o dojeździe na Bułgarską. Na nich przecież też znajdzie się potencjalnie jej nazwa. Zwróciliśmy się do Zarządu Dróg Miejskich z prośbą o uzyskanie takiej informacji – przyznał prezes klubu.
30 % z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nazwy trafi do kasy Poznania. Umowa przewiduje jednak, że nie może to być mniej niż milion złotych.