Niektórzy się obawiali, inni byli przekonani awansu. Ostatecznie Lech przeszedł Pogoń Szczecin w półfinale Pucharu Polski i pierwszy raz w 95-letniej historii klubu wystąpi w finale Pucharu Polski trzy lata z rzędu. W Szczecinie zespół trenera Nenada Bjelicy zachował się jak bokser u schyłku kariery – wycofany, za podwójną gardą, ale zwycięski po jednym, piekielnie mocnym uderzeniu.
Średnia ocen – 6,14
Najlepszy lechita – Marcin Robak
Jasmin Burić – 6
Do bramki Kolejorza wrócił Polak po blisko rocznej przerwie – ostatni raz dostępu do bramki Lecha bronił bowiem kończący karierę Krzysztof Kotorowski. „Jasiu” nie zaliczył wzorowego spotkania, choć szczęśliwie utrzymał status niepokonanego od trzech spotkań. Golkiper Kolejorza najpierw minął się z piłką w 8. minucie po stałym fragmencie Pogoni. Na szczęście jego pusty przelot uratował Mihai Radut, wybijając piłkę z linii bramkowej. W drugiej połowie znów Buricia ratować musiał kolega z pola, gdy piłkę z linii wygłówkował Jan Bednarek. Futbolówka znalazła się między słupkami bramki po technicznym uderzeniu Kamila Drygasa, który wcześniej zwodem „położył” na ziemię bramkarza Lecha.
Tomasz Kędziora – 5
Nie wszedł dobrze w mecz, co poskutkowało dwoma rażącymi kiksami. Najpierw w 4 minucie po jego niecelnym podaniu Marcin Listkowski stanął przed szansą na szybkie otwarcie wyniku. Na szczęście dla Kędziory, 19-letni zawodnik gospodarzy nie trafił w bramkę po tym, jak przejął podanie i znalazł się w dogodnej sytuacji. 26 minut później Kędziora znów pechowo zagrał po nogi zawodnika Pogoni. Tym razem był to Dawid Kort, a z opresji Lecha uratował Jasmin Burić. Z uwagi na defensywne ustawienie lechitów w tym spotkaniu, Kędziora nie zapędzał się za często pod pole karne gospodarzy, choć kilkukrotnie łączyło się to ze stworzeniem groźnych akcji dla Kolejorza.
Lasse Nielsen – 7
Duńczyk znów zagrał bardzo odpowiedzialnie, a jego liczne zwycięskie pojedynki główkowe przestały już kogokolwiek dziwić. Fantastycznie przyjął się do poznańskiej drużyny i zalepił dziurę po Paulusie Arajuurim. Nielsen wraz z kolegami z bloku defensywnego zaliczyli ósme wiosenne spotkanie bez utraty gola, choć nie włożyli w ten mecz stu procent determinacji w obronie. Bo nie musieli, bo przeciwnik nie był na tyle groźny i pozwalała na to czterobramkowa przewaga. Mając w głowie niedzielny szlagier z Legią Warszawa, lechici nie stosowali agresywnego i wysoko postawionego pressingu, co poskutkowało częstymi (choć w większości niecelnymi) uderzeniami podopiecznych trenera Moskala.
Jan Bednarek – 7
Podobnie jak jego kolega z pary stoperów, „Bedi” zagrał kolejne nienaganne spotkanie i może sobie wpisać w CV, że należy do najlepszego bloku defensywnego w Polsce. Co więcej, 21-latek nie tylko do niego należy, ale jest jego głównym filarem. Ratuje drużynę z opresji, jak w sytuacji z drugiej połowy, gdy wybijał strzał Drygasa. Jego obecność na pewno bardzo uspokaja kolegów grających nieco bliżej bramki rywali i dodaje im pewności siebie. W nagrodę stoper Kolejorza spędzi tegoroczny finał Pucharu Polski na murawie, a nie – jak przed rokiem – na trybunach.
Maciej Wilusz – 6
W rewanżowym półfinale Pucharu Polski wychowanek Śląska Wrocław zagrał wyjątkowo na pozycji lewego obrońcy. Tym samym na pierwszy mecz odpoczynku w trwającej rundzie mógł pozwolić sobie Volodymyr Kostevych. Biorąc pod uwagę styl gry Kolejorza ze środowego meczu, Wilusz zagrał poprawne spotkanie. Wiedzą powszechną jest jednak, że nominalną pozycją byłęgo zawodnika m.in. Sparty Roterdam jest środek obrony. Dlatego też Wilusz miał znacznie mniej obowiązków w grze ofensywnej. 28-latek zasłużył na uznanie przyczyniając się do kolejnego czystego konta.
Łukasz Trałka – 6
Kapitan Kolejorza wrócił do gry po 2,5 tygodniowej przerwie. W meczu z Wisłą Kraków Trałka pauzował bowiem za żółte kartki. Umówmy się, że żaden z pary poznańskich defensywnych pomocników nie musiał harować jak wół, by zapobiec strzeleniu gola przez gospodarzy. Zespół trenera Moskala był tak mizerny, że lechici nie musieli się zbytnio napracować, by wywieźć ze stolicy miast nadmorskich niepołożonych nad morzem pewny awans do finału Pucharu Polski.
Abdul Azziz Tetteh – 6
Pauza Łukasza Trałki okazała się być szansą dla Azziza Tetteha, który po dwóch meczach grzania ławy wreszcie rozprostował kości na placu gry. Warto dodać, że Ghańczyk prostował wyłącznie swoje kości, bo przypięta mu łatka boiskowego bandyty nijak ma się do jego gry podczas obecnego sezonu. Obaj pomocnicy trenera Bjelicy mogą się liczyć w grze o miejsce w pierwszym składzie na niedzielny mecz z Legią, choć dla dobra widowiska, wolelibyśmy ujrzeć tylko jednego z nich u boku Macieja Gajosa.
Maciej Makuszewski – 5
Na początku spotkania wydawało się, że Makuszewski pokaże się w Szczecinie w najlepszym stylu tej rundy. Niestety, Lech szybko obniżył loty w rewanżowym spotkaniu, grając bardzo ostrożnie, zachowawczo i defensywnie, przez co gra w ofensywie była bardzo uboga i przy jak najmniejszym nakładzie sił. Przełożyło się to na wykorzystywanie „Makiego” we wczorajszym meczu, który znów chwilami prezentował się jak drwal, który chce ściąć drzewo, ale nie wie z której strony zacząć, więc bierze rozpęd i wpada na drzewo.
Mihai Radut – 6
Znalazł się przed dogodną sytuacją strzelecką po dośrodkowaniu Kędziory, gdy piłka przeturlała się przez całe pole karne. Rumun skorzystał z czasu i przestrzeni, jaką zostawili mu podopieczni trenera Kazimierza Moskala i przymierzył technicznie po długim rogu, ale ostatecznie futbolówka przeleciała tuż obok słupka bramki Jakuba Słowika. Godna uwagi była także asysta Raduta przy bramce Marcina Robaka z pierwszej połowy. Tym samym powtórzył swój wyczyn z meczu z Arką w Gdyni, gdy również zaliczył asystę przy golu doświadczonego snajpera Kolejorza. Generalnie, Radut nie zagrał ani fatalnego, ani wyśmienitego spotkania – podobnie zresztą jak koledzy. Dlaczego? Bo nie musiał. Mamy nadzieję, że Lech będzie miał jeszcze pożytek z rumuńskiego pomocnika i jego umiejętności technicznych.
Szymon Pawłowski – 7
W pierwszej połowie wydawało się, że wrócił Szymon Pawłowski sprzed roku. Przebojowy, rezolutny i rozsądny motor napędowy Poznańskiej Lokomotywy. Kilkukrotnie napędził ofensywne akcję podopiecznych trenera Bjelicy i sam był blisko znalezienia się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Miało to miejsce już po przerwie, gdy zamiast dograć na skrzydło do Nickiego Bille, postanowił przedrzeć się przebojem przez trójkę defensorów gospodarzy. O ile udało się pokonać pierwszych dwóch, zakładając przy tym „siatkę” Jarosławowi Fojutowi, o tyle Sebastiana Rudola nie udało już się minąć i w rezultacie skrzydłowy Kolejorza stracił piłkę w polu karnym Pogoni.
Marcin Robak – 8
Rewanż z Pogonią, a szczególnie jego początek, pokazał, że snajper Kolejorza jest bardzo szybki i swoimi warunkami fizycznymi potrafi stworzyć zagrożenie pod bramką rywali nawet w pojedynkę. W pełni wykonywał swoje zadanie, jakim najpewniej było przetrzymywanie piłki na połowie gospodarzy i ewentualnie stworzenie groźnego kontrataku. Wspomniane walory byłego zawodnika Pogoni doprowadziły do zdobycia pierwszego i jedynego gola tego spotkania. Robak zgrał główką niezłe crossowe podanie od Mihaia Raduta i następnie wyprzedził jednego obrońcę i jednym zwodem minął ostatniego z defensorów gospodarzy. 30-latek zszedł z piłką do lewej nogi i z zimną krwią godną doświadczonego egzekutora uderzył bardzo mocno na bramkę Pogoni, nie dając szans 25-letniemu golkiperowi.
Nicki Bille Nielsen – 6
Wracający do gry po 8-miesięcznej pauzie Duńczyk dostał tym razem o dziesięć minut więcej, niż w meczu z Wisłą Kraków i wszedł na boisko w 58. minucie. Spragniony futbolu napastnik znów wykazał się sporą aktywnością i walecznością, choć kilkukrotnie narażał swoje zdrowie. Mamy nadzieję, że już wkrótce NBN będzie kolejnym zawodnikiem, którego zaczaruje Nenad Bjelica i weźmie na swoje barki odpowiedzialność seryjnego zdobywania bramek dla Kolejorza.
Darko Jevtić – 5
Zmienił Szymona Pawłowskiego i miał go zastąpić w wyprowadzaniu kontrataków. Lechici nie stworzyli sobie jednak pod koniec drugiej połowy żadnej okazji, tak jak Darko, który nie zdołał wykreować żadnej ofensywnej akcji.
Marcin Wasielewski – 6
Wszedł za Macieja Makuszewskiego na 20 minut przed końcem spotkania, kiedy Kolejorz totalnie cofnął się pod własną bramkę i czekał już tylko na ostatni gwizdek. Wychowanek Lecha został więc na własnej połowie i wspierał na prawej stronie Tomasza Kędziorę.
Karol Jaroni