Na zakończenie 14. Kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lech Poznań pojechał do Bielska-Białej rywalizować z beniaminkiem. Spotkanie zgodnie z oczekiwaniami było niezwykle zacięte, obfitujące w wiele ciekawych sytuacji, jednak zabrakło tego, co kibice lubią najbardziej, a więc bramek. Podopieczni Jose Mari Bakero bezbramkowo zremisowali z Podbeskidziem i awansowali o jedno oczko, na 4. pozycję.
W 3. minucie dużo miejsca przed polem karnym miał Rafał Murawski, zdecydował się na uderzenie z dystansu, ale zabrakło dokładności. Sześć minut później zagrożenie pod bramką Jasmina Buricia stworzyli gospodarze. Sebastian Ziajka wrzucił futbolówkę w pole karne, a tam z pierwszej piłki strzelał Robert Demjan, lecz wysoko nad bramką.
Chwilę później piłki w środku pola nie przejął Mateusz Możdżeń, czym zainicjowana została groźna kontra Podbeskidzia. W szesnastkę Lecha mocno piłkę Tomasz Górkiewicz, na 10 metrze na futbolówkę czekał Dariusz Łatka, jego uderzenie było blokowane przez Rafała Murawskiego, a dobijał z dystansu Matej Nather, ale minimalnie przestrzelił.
Spotkanie, wydawać się mogło, kontrolował Lech, który grał w ataku pozycyjnym, a Podbeskidzie od czasu do czasu przemieszczało się pod bramkę gości. Podopieczni Jose Mari Bakero dużej utrzymywali się przy piłce, ale poza strzałem w pierwszych minutach meczu tych zdecydowanie brakowało.
W 23. minucie sprzed szesnastki strzelał Grzegorz Wojtkowiak, ale bardzo wysoko i niecelnie. Kilka minut później swoich sił próbował Jakub Wilk. Ten co prawda zatrudnił Richarda Zajaca, ale obrona tego strzału nie sprawiła bramkarzowi gospodarzy żadnego problemu. Sytuacja na boisku nie ulegała zmianie. „Kolejorz” miał przewagę posiadania piłki, jednak wiele czasu na własnej połowie, szukając długimi zagraniami ofensywnych graczy Lecha. Ten sposób gry nie przynosił rezultatu.
Jeszcze przed przerwą Podbeskidzie miało bardzo dobrą sytuację bramkową. Juraj Dancik bardzo dobrze zagrał pomiędzy dwóch defensorów Lecha, Robert Demjan znalazł się w dobrej sytuacji do oddania strzału, asekurowany był jedynie przez Huberta Wołąkiewicza, ale przestrzelił.
Drugą część spotkania lepiej zaczęli gospodarze. Lechici byli nieco zagubieni, notowali wiele strat, przede wszystkim w środku pola, a także przed własnym polem karnym. Te sytuacje starali się wykorzystać piłkarze Podbeskidzia, którzy po dobrych przechwytach Dariusza Łatki kontrując akcje „Kolejorza”. Gospodarzom brakowało jednak ostatniego podania.
Świetną akcję Podbeskidzie przeprowadziło 56. minucie spotkania. Sebastian Ziajka minął bez problemów Huberta Wołąkiewicza, znalazł się pod linią końcową, zagrał na 5 metr przed bramkę Lecha, ale tam tę wybijali Grzegorz Wojtkowiak wespół z Luisem Henriquezem, jednak na tyle niefortunnie, że piłka trafiła wprost pod nogi Roberta Demjana, świetnie zachował się ponownie Jasmin Burić.
Chwilę później kolejny fatalny błąd popełniła defensywa Lecha. Liran Cohen minął Huberta Wołąkiewicza, uderzył na bramkę, ale świetnie interweniował Bośniak. Beznadziejną grę „Kolejorza” zmienić starał się Jose Mari Bakero, który do gry desygnował Semira Stilicia i Artioma Rudneva, który od początku meczu usiedli na ławce.
Pojawienie się tej dwójki na boisku znacznie ożywiło grę ofensywną gości. W przeciągu trzech minut Lechici stworzyli sobie kilka ciekawych sytuacji. Kibice z Poznania nadal czekali na uderzenie na bramkę. W 68. minucie dośrodkowanie z lewej strony boiska Rafała Murawskiego na bramkę powinien zamienić Semir Stilić, Bośniak przyjął piłkę, lecz strzelił nad bramką. Trzy minuty później po centrze Grzegorza Wojtkowiaka, futbolówkę przejął Mateusz Możdżeń, uderzył z 16 metrów, ale minimalnie obok słupka.
Od momentu pojawienia się na boisku dwóch kluczowych dla Lecha zawodników, gra tego zespołu uległa zmianie. Podopieczni Jose Mari Bakero odważniej zaatakowali, a Podbeskidzie, widząc rozpędzającego się „Kolejorza”, cofnęło się do defensywy.
W 83. minucie Piotr Malinowski otrzymał dobre podanie ze środka pola, minął Grzegorza Wojtkowiaka, ale został zablokowany przez Huberta Wołąkiewicza. Cały czas to jednak Lech był w posiadaniu piłki i starał się na różny sposób stworzyć sobie sytuacje do oddania strzału. Tych, szczególnie celnych, brakowało. W 87. minucie kolejny raz dobrze dośrodkował Aleksandar Tonew, Semir Stilić uderzył głową, a piłka po jego strzale minęła nieznacznie bramkę.
Arbiter doliczył do regulaminowego czasu gry aż 5 minut, ponieważ w trakcie drugiej połowy było kilka przerw, jednak i w tym okresie meczu żadnej z ekip nie udało się pokonać bramkarza rywali. W doliczonym czasie spotkania to Podbeskidzie zamknęło Lecha pod własną bramką i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – LECH POZNAŃ 0:0
BRAMKI: –
Żółte kartki: Cohen, Sokołowski – Wilk, Henriqueza, Kriwiec
PODBESKIDZIE: Zajac – Sokołowski, Dancik, Konieczny, Górkiewicz – Ziajka, Nather, Łatka, Cohen (63. Malinowski), Patejuk (78. Rogalski) – Demjan (75. Cieśliński)
LECH: Burić – Wojtkowiak, Kamiński, Wołąkiewicz, Henriquez – Możdżeń, Injac, Murawski, Kriwiec (62. Rudnev), Wilk (75. Tonew) – Ślusarski (62. Stilić)
SĘDZIA: Marcin Borski