W niedzielny wieczór piłkarze Lecha Poznań sprawili dużo radości swoim kibicom. – To dopiero początek tego, co chcemy robić – mówi po spotkaniu Marcin Kamiński.
Stoper Kolejorza pojawił się na boisku w 79. minucie spotkania. To pierwszy mecz od początku sezonu, który „Kamyk” rozpoczął na ławce rezerwowych. – Cieszę się tym, co drużyna osiągnęła. Zasłużyli na to. To moment, gdzie możemy się cieszyć. To tylko dobrze buduje na kolejne spotkania.
W niedzielny wieczór poznaniacy pokonali warszawską Legię 1:0 po bramce Kaspra Hamalainena. Wygrana cieszy tym bardziej, że lechici od trzech meczów przy Łazienkowskiej są niepokonani. Jesienią ubiegłego roku w starciu obu drużyn padł remis (2:2), zaś w rundzie mistrzowskiej lechici pokonali warszawiaków 2:1 i rozpoczęli swój marsz po mistrza. – Bardzo się cieszymy z tego, co osiągnęliśmy. Po drużynie było widać, że gra konsekwentnie. Nie obyło się bez żadnych błędów i tego, że Legia nie miała swoich sytuacji. Cieszy to, że stwarzamy sobie sytuacje i potrafimy je wykorzystać. Powodem do zadowolenia jest fakt, że nie tracimy bramek, co wcześniej często nam się zdarzało i nie było to nasza mocną stroną – przyznaje Marcin Kamiński.
Po czwartkowej wygranej z ACF Fiorentina i niedzielnym triumfie nad Legią Warszawa mistrzowie Polski wkraczają na właściwie tory. Oprócz dobrych występów ważne jest też jedno – w Kolejorzu ponownie widać zespół, drużynę. Czy można już zatem mówić o przełamaniu? – Poczekajmy. To dopiero początek tego, co chcemy robić. Zwycięstwa są dla nas bardzo ważne . Jesteśmy w sytuacji takiej, jakiej jesteśmy. Do każdego meczu musimy podchodzić w taki sposób, jakby był on najważniejszy w życiu – ocenia stoper.
Pod koniec spotkania z Legią lechici przeszli na grę z pięcioma obrońcami. – Wcześniej już tak grałem. Przed meczem z Legią słyszałem, że jeśli będzie taki, a nie inny wynik to mogę w meczu pojawić się na boisku. Przez całą drugą połowę się rozgrzewałem i tylko czekałam na znak od trenera, kiedy mam pojawić się na boisku – zaznacza „Kamyk”.
Przy Bułgarskiej teraz gorący okres. W przeciągu dziesięciu dni poznaniacy rozegrają cztery mecze wyjazdowe. – Po zwycięstwach zawsze czuje się mniej bólu i człowiek czuje się świeższy. W zespole jest dużo rotacji. To jest dobre, bo każdy może liczyć na swoją szansę. Teraz musimy tylko udowodnić to, że zasługujemy na pierwszy skład – ocenia. – Wróciło do nas szczęście. Jasiek Burić w ostatnich dwóch meczach bronił fenomenalnie i tu zasługuje on na słowa uznania. Są to rzeczy, które wpływają na zespół. W poprzednim sezonie też nie zawsze graliśmy pięknie, ale czasem szczęście nam dopisywało. Musimy się tego trzymać – dodaje Kamiński.
Po golu Kaspra Hamalainena do szaleńczego ataku rzucili się legioniści, którzy jak najszybciej chcieli zdobyć bramkę kontaktową. Lechici grali za to skutecznie w obronie i nie dali szans zawodnikom „Wojskowych” do wyrównania. – Każdy z nas chciał to spotkanie wygrać. Każdy chciał wywieźć z Warszawy trzy punkty – komentuje krótko stoper.
Od dwóch tygodni trenerem Lecha Poznań jest Jan Urban, który zastąpił na stanowisku Macieja Skorżę. – Atmosfera zmienia się dlatego, że wygrywamy i zaczynamy punktować. Trener się zmienił, ale gdybyśmy nie wygrywali na pewno cały czas byłoby to samo. Zaczęliśmy grać lepiej i na pewno atmosfera w zespole się poprawia. To wszystko siedziało w naszych głowach. Przegrywaliśmy mecz za meczem. Mówiło się, że jedziemy do Florencji na wycieczkę. Tylko naszą grą możemy pokazać, że nie zasługujemy na takie traktowanie – ocenia.