Lech Poznań wygrał wczorajsze spotkanie z Pogonią Szczecin 3:1 po dwóch bramkach Marcina Robaka i jednej Abdula Aziza Tetteha. W trakcie meczu emocje sięgały zenitu, bowiem sędzia Szymon Marciniak podyktował aż dwa rzuty karne. Na szczęście dla Lecha jedenastkę wykonywaną przez Łukasza Zwolińskiego obronił Matus Putnocky.
– Jest to mój pierwszy obroniony rzut karny w Lechu i bardzo się z tego cieszę. Myślę, że wygraliśmy po dobrym spotkaniu. Po bramce na 1:1 dobrze zareagowaliśmy, strzeliliśmy dwie kolejne i wygraliśmy – mówi bramkarz Lecha.
Gdyby golkiper Kolejorza nie uchronił drużyny od straty gola, mecz mógłby potoczyć się inaczej. – Tak, oczywiście, że gdyby Pogoń strzeliła, mecz mógłby wyglądać inaczej, ale wierzę w chłopaków i myślę, że i tak byśmy wygrali.
Zwycięstwo z Portowcami przedłuża dobrą passę lechitów. Widać jednak było różnicę w grze drużyny prowadzonej przez debiutującego w roli trenera Nenada Bjelicy, z czasów, kiedy szkoleniowcem Lecha był Jan Urban. – Moim zdaniem walczyliśmy za czasów Jana Urbana jak i teraz. Podczas dzisiejszego meczu wydarzyło się bardzo dużo. Cieszę się ze zwycięstwa podwójnie, ponieważ moja rodzina przyjechała pierwszy raz ze Słowacji na mecz do Poznania. Dziękuję chłopakom, że zagrali bardzo fajnie. Rodzice są zadowoleni.
To już piąty mecz z rzędu, w którym między słupkami stanął Matus Putnocky. Czy bramkarz czuje się już numerem jeden? – Nie czuję się pewny. Po prostu nie miałem wielu sytuacji do obrony. W każdym meczu muszę pokazywać, że jestem w dobrej formie. – kończy Putnocky.