Artjoms Rudnevs zdobył wczoraj swoją dziesiątą bramkę w lidzie i wyrównał się swoimi dokonaniami z Andrzejem Niedzielanem i Tomaszem Frankowskim. Jednak ten drugi kilkanaście minut później szybko odpowiedział napastnikowi Lecha i strzelił w tym sezonie po raz jedenasty. Walka o tytuł króla strzelców w tym sezonie może być równie pasjonująca, co ta o europejskie puchary.
Nie zmienia to faktu, że obecny sezon będzie jednym ze słabszych w ostatnich latach. Na pięć kolejek przed końcem lider tej klasyfikacji ma zaledwie 11 bramek. W zeszłym sezonie król strzelców miał na finiszu ligi ich 18, a więc o 7 więcej. Raczej mało prawdopodobny jest scenariusz, w którym jeden z piłkarzy znajdujących się w czołówce ligi zdobył jeszcze kilka bramek.
W sobotę znów zaskoczył Rudnevs, który po dwóch meczach bessy przypomniał o sobie kibicom Lecha. „Kolejorz” nadal liczy się w walce o puchary, a napastnik mistrza Polski w walce o trofeum indywidualne, więc na pewno w końcówkę sezonu będziemy mieli emocjonującą. Pozostaje wierzyć, że 28 maja po ostatnim meczu ucieszymy się nie tylko z awansu do pucharów, ale także ze zdobycia drugiego z rzędu Króla Strzelców.
11 goli – Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok),
10 goli – Andrzej Niedzielan (Korona Kielce), Artjoms Rudņevs (Lech Poznań),
9 goli – Darvydas Šernas (Widzew Łódź), Abdou Razack Traoré (Lechia Gdańsk),