– Cieszyłem się, gdy obejmowałem Lecha Poznań. To był mój cel i marzenie, aby nim zostać. Nieszczęście Jose Mari Bakero było moim szczęściem. Po opadnięciu pierwszych emocji wiedziałem, że muszę wziąć się ostro do pracy – przyznaje Mariusz Rumak.
Młody trener zaledwie od kilku miesięcy prowadzi samodzielnie drużynę ze stolicy Wielkopolski, choć od początku sezonu ma na nią, mniejszy lub większy wpływ. Mimo tego miał obawy związane z pracą na stanowisku pierwszego szkoleniowca. – Bałem się dziennikarzy, tego czy pozwolicie mi pracować, zaufacie czy zaatakujecie od samego początku. Wiedziałem jakie zespół popełniał błędy, wiedziałem co chcę zmienić i jak pracować, aby podnieść tę drużynę. Wszyscy w klubie mi zaufali, a Lech małymi krokami zaczął dążyć do europejskich pucharów – podkreśla opiekun „Kolejorza”.
Jego zdaniem wymagania względem drużyny przez niego prowadzonej dopiero teraz będą wysokie, gdy kibice wiedzą czego mogą się spodziewać po grze zespołu Mariusza Rumaka. – Cieszę się, że uda się zagrać w pucharach. Wykonałem swój cel, przetrwałem, ale teraz przede mną, moimi asystentami i piłkarzami sporo nowych wyzwań i ciężkiej pracy – zauważą trener.
Nasz Głos Poznański