– Dla mnie temperatura nie ma znaczenia. Może być 37 stopni, nawet 42. Nie wiem czy są przepisy mówiąc o maksymalnej temperaturze w jakiej można rozgrywać mecze. Na pewną są mówiąc o minimalnej – mówi przed meczem rewanżowym z Żetysu Tałdykorgan trener Lecha.
Wczoraj rywal w europejskich pucharach wysoko uległ w lidze Szachtiorowi Karaganda 1:5. Dla Mariusza Rumaka ten wynik nie ma jednak większego znaczenia. – Żetysu do Tałdykorganu wróciło dwa dni przed tym meczem. Na pewno byli wtedy w dołku fizycznym, ale nie będą w nim w czwartek – uprzedza szkoleniowiec. – Prowadzimy rozmowy, żeby pozyskać ten mecz, ale mnie interesuje przede wszystkim nasze spotkanie i to jak my będziemy do niego przygotowani – dodaje.
Opiekun Lecha liczy na to, że jego podopiecznym szybko uda się strzelić bramkę. – Wierzę, że mogą defensywa nie dopuści do straty większej liczby bramek. Nie pamiętam, kiedy ostatnio straciliśmy więcej niż jednego gola. Kluczem do sukcesu będzie jednak strzelenie chociaż jednego gola – zaznacza Mariusz Rumak.
Szkoleniowiec z dużym spokojem podchodzi jednak to tej konfrontacji. – Rywale też grają. Na pewno będą chcieli nas czymś zaskoczyć. W pierwszym meczu chcieli szybko zdobyć bramkę. Być może zdawali sobie sprawę, że z upływem czasu będzie im coraz trudniej, bo będą odczuwać trudny podróży – podkreśla trener. – Później jednak my złapaliśmy rytm i zdominowaliśmy sytuację na boisku – kończy.