Dawno żaden piłkarz nie wzbudzał tylu emocji, co czeczeński snajper. Zaur Sadajew, bo o nim mowa, w Poznaniu zyskał sobie ogromną sympatię. Trenera oraz kibiców.
Wczoraj wrócił. Dziś – wyjechał. W środowy wieczór Sadajew pojawił się w stolicy Wielkopolski. W czwartek wziął udział w treningu pierwszego zespołu, ale zaraz po nim wyjechał do rodzinnego Grozna.
Nikt dokładnie nie zna terminu, do którego czeczeński napastnik miałby się określić, co do swojej kariery w Lechu.
Trener Maciej Skorża zabiega oto, aby Sadajew nadal grał w Niebiesko-Białych barwach. – Nie mam zamiaru go wypuszczać. Liczę, że z nami zostanie, chociaż wiem, że to nie jest przesądzona sprawa. Zrobimy wszystko, żeby go przekonać, żeby grał w Lechu Poznań.
Wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski, przyznaje, że czeczeński napastnik ma w Kolejorzu otwartą furtkę. Może wrócić w każdej chwili. – Zaur cały czas się zastanawia. Tu chodzi o sprawy osobiste, które on musi sobie ułożyć. Zaur bardzo dobrze czuł się w szatni, w klubie, w Poznaniu. O Lechu wypowiada się w samych superlatywach.. On nie wytrzymuje za dobrze rozłąki z rodziną i nie wie, co zrobić. Jesteśmy cierpliwi i jesteśmy w stanie czekać. Te transfery, które zrobiliśmy nie były uzależnione od decyzji Zaura. Jeśli będzie chciał dla nas grać, to na pewno go przyjmiemy. Jednak mamy bardzo szeroką kadrę, wielu zawodników może zagrać na tej samej pozycji, co Zaur – przyznaje Piotr Rutkowski.