Liga w tym roku spłatała kibicom niezłego psikusa, ale dzięki takiemu, a nie innemu obrotowi sprawy jest ona niezwykle ciekawa. W tej chwili trudno szukać wśród jakiejkolwiek drużyny kandydata na potencjalnego mistrza Polski. Zgodnie z niepisaną zasadą mistrzostwo zdobyć może drużyna, która nie przegra w lidze więcej, niż czterech spotkań. Oznaczałoby to, że szanse na tytuł zachowały cztery drużyny. Jednak nie tym razem.
– Nie wyobrażam sobie tego, żeby przegrać sześć spotkań w sezonie i mieć jeszcze sześć punktów straty o czołówki – zastanawia się Sławomir Peszko. Rzeczywiście Lech, choć w tym sezonie przegrał już sześć meczów i ma na koncie zaledwie 18 punktów nadal ma szanse na grę w europejskich pucharach. Po cichu liczyć może także na mistrzostwo Polski. Oczywiście przy założeniu, że sukcesywnie zdobywał będzie kolejne punkty.
Jednak dopiero po 14. kolejkach Ekstraklasy zdarzyło się tak, że Lech wygrał dwa mecze z rzędu. Od lipca ta sztuka drużynie mistrza Polski się nie udała.
Paradoks tego sezonu polega także na tym, że przedostatnia przed ostatnią kolejką drużyna “Kolejorza” miała dodatni bilans bramkowy 17-14, a druga Legia ujemny 15-19. Lech wygrał, Legia wygrała i bilanse zmieniły się niewiele – kolejno 18-14 i 18-19. Ciekawe prawda?
Tabela ligowa jest niezwykle spłaszczona i każdy musi mieć się na baczności. Szanse na sukces w tym sezonie będą miały drużyny, które w najbliższych dwóch kolejkach wygrają, bądź przy zachowaniu odpowiednich wyników w innych spotkaniach – nie przegrają dwóch spotkań. Różnica punktowa między 15. zespole ligi – Widzewem Łódź, a 2. Wisłą Kraków to zaledwie 9 punktów. “Kolejorz” wygrywając w 14. kolejce spotkanie z Polonią Bytom awansował o 5. miejsc, co na pozór możliwe jest tylko w początkowym stadium sezonu.
Można zastanawiać się, co by było gdyby nie straty punktów na własnym boisku – z Arką Gdynia, Zagłębiem Lubin czy Polonią Warszawa. W spotkaniach, które powinniśmy wygrać. W nich straciliśmy 7 punktów, które pozwoliłyby nam znaleźć się teraz na 2. miejscu. I jak inne byłyby nasze nastroje. A nie wspominamy Jagiellonii, Legii, GKS-u Bełchatów, Górnika Zabrze czy Ruchu Chorzów, czyli pięciu porażek. I mimo takiej liczby moglibyśmy…