Warszawa, Kielce, Wrocław i Poznań. W tych meczach „Kolejorz” mimo szybkiego prowadzenia nie wygrywał. Co więcej we wszystkich tych przypadkach tracił bramki w ostatnich dwudziestu minutach meczu, zaprzepaszczając dotychczas wykonaną pracę. Trener Skorża jest niezadowolony, ale pod jego wodzą Lech zaczął mieć problemy z koncentracją pod koniec meczu.
Do tej pory Skorża opowiadał w mediach i na konferencjach prasowych, że gdy przyszedł do klubu, piłkarze byli w dramatycznych nastrojach, a drużyna nie potrafiła walczyć na boisku. Problem miał leżeć przede wszystkim po stronie mentalnej. Nad tym nowy trener pracował, to było dla niego bardzo ważne. Pod jego wodzą pojawił się kolejny – nikomu niepotrzebny – z koncentracją i utrzymaniem korzystnego wyniku.
Mówi, że czeka go dużo pracy, musi przyjrzeć się piłkarzom, ocenić ich przydatność w klubie. To wszystko to jednak alibi. Dwa miesiące to wystarczający czas, aby dobrze wpłynąć na drużynę i coś zmienić. Nowy sztab szkoleniowy na razie jednak zamiast zdobywać punkty opowiada o zmianach.
We wspomnianych na początku meczach „Kolejorz” stracił już osiem punktów. Gdyby je zdobył – a powinien to zrobić, w tej chwili miały 31 punktów i 2 oczka przewagi nad obecnym liderem, czyli Legią. A nie było to nierealne. We wszystkich tych spotkaniach prowadził w 70. minucie meczu. W Warszawie nawet dwoma bramkami. I wszystkie te mecze zakończyły się remisami.
Lech stał się mistrzem remisów. Ma ich już osiem, czyli o jeden mniej niż w poprzednim sezonie po rozegraniu 37 spotkań. Cztery z nich to zasługa Skorży, trzy Chrobaka i tylko jeden Rumaka. Tego samego, który za podobny mecz byłby krytykowany z każdej strony.
Rumak prowadził Lecha w czterech ligowych meczach. Na dwanaście możliwych do zdobycia punktów, zdobył siedem. Stracił po drodze pięć punktów. Skorża na dwadzieścia cztery możliwe – zdobył trzynaście, czyli stracił po drodze jedenaście punktów. W tym osiem w ostatnich 20 minutach spotkań.
Inną kwestią jest też ta, że Lech nie potrafi zagrać na zero z tyłu. Problemu nie ma ze strzelaniem goli, ale jest z zapobieganiem ich straty. Tylko w dwóch meczach – pucharowym z Wisłą, gdzie z przodu zagrał nieograny Stępiński i beniaminkiem z Łęcznej, w każdym z ośmiu innych prowadzony przez Skorżę Lech gole tracił.
Na razie trener jest pod kloszem i obowiązuje go okres ochronny. Ten potrwa pewnie jeszcze do końca roku, a prawdziwa ocena pracy nastąpi na wiosnę. Do tej pory Lech może jeszcze jednak stracić dwanaście kolejnych punktów. Pora więc nie tylko myśleć o zmianach, zapowiadać je na konferencjach, ale także pokazać to na boisku. Na razie Skorża pięknie opowiada, o sportowej złości, niezadowoleniu i ocenie potencjału i przydatności piłkarzy. A punkty uciekają.