Bartek Ślusarski we wtorek rozwiązał kontrakt z Lechem, a w środę podpisał umowę z Arką Gdynia. W pierwszoligowcu będzie występował przynajmniej do końca obecnego sezonu. Ta decyzja pokazała, że Lech jest dla niego ważny, chociaż nie będzie w nim już występował.
Nie będę już wracał do powodów, które zadecydowały, że Ślusarz nie mógł grać już w Poznaniu. On sam mówił o tym, że po wydarzeniu nie było już możliwości, aby wrócić do gry, zapominając o wszystkim.
Dzisiaj o czymś innym. Ślusarski jest piłkarzem, do którego kibice mieli wiele pretensji – zarzucali mu brak skuteczności (przypominając chociażby słynną rozmowę z kibice w przerwie meczu Legią). Wiele było sytuacji przez niego zmarnowanych, ale też sporo zdobytych bramek.
Nigdy jednak nie można o Bartku powiedzieć, że nie był Lechitą. I szacunek kibiców zdobył po raz kolejny decydując się na Arkę. Dzięki tej decyzji skompletował przysłowiowego hat-tricka. Wcześniej był zawodnikiem Lecha i Cracovii, a do kompletu dołożył trzeci zaprzyjaźniony klub. To pierwszy zawodnik w historii, któremu to się udało.
Byli wcześniej gracze, którzy grali w dwóch z tych trzech drużyn – wspomnieć można chociażby Wachowicza i Scherfchena, którzy grali dla Lecha i Arki oraz Golińskiego, który poza występowami w Poznaniu grał także w Krakowie.
A Bartek jak Bartek. Pokazał, że ma charakterek i wydaje mi się, że jego doświadczenia będzie w Poznaniu brakować. Mimo wszystko powodzenia i dzięki. Do zobaczenia na boiskach Ekstraklasy.