Trudny początek w Lechu miał Zaur Sadajew. Jego transfer nie ucieszył kibiców, mimo tego że po odejściu Teodorczyka Lech napastnika po prostu potrzebował. Debiut Czeczena zakończył się po 45 minutach, a dwa tygodnie później jego brak w osiemnastce meczowej jest traktowany jako osłabienie.
Nie dziwie się kibicom, którzy po transferze Sadajewa byli zaskoczeni. To nie jest piłkarz, który w poprzednich klubach był niezwykle skuteczny. Strzelił jedynie kilka bramek w tym tylko trzy w barwach poprzedniego klubu, czyli Lechii. Imponował za to walecznością, można powiedzieć że aż nadto. Po brutalnym faulu na Trałce i czerwonej kartce w sierpniowym meczu jego przygoda z tym klubem się skończyła. Kto by pomyślał, że kilkanaście dni pózniej zostanie graczem właśnie Lecha.
Do Poznania trafil w trudnym momencie. Po odpadnięciu z pucharów u trzech meczach bez zwycięstwa, gdy szkoleniowcem Lecha został Maciej Skorża. Zadebiutował dwa tygodnie pózniej, ale jego pierwszy mecz był bardzo nieudany. Udział w nim zakończył po pierwszej połowie.
Gdy tydzień pózniej „Kolejorz” miał zagrać z Zawiszą wszyscy spodziewali się występu Ubiparipa, który Czeczena zastapił w Białymstoku. Ten jednak na ostatnim treningu przed meczem doznał urazu. I znów musiał zagrać Sadajew. Tym razem zaskoczył. W Poznaniu mówi się, że odpalił. Szybko zdobył gola, który dodał mu pewności siebie. Pózniej jeszcze asystował i był wywalczył rzut karny. Miał udział przy trzech golach, ale przede wszystkim walczył, grał drużynowo. Zasłużenie w opinii wielu kibiców został wskazany jak najlepszy zawodnik Lecha, choć o to miano walczył także Jevtić.
W środę znów znalazł się w wyjściowej jedenastce, ale jego występ zakończył się już w 6. minucie, gdy był faulowany w polu karnym. Sędzia przewinienia nie zauważył, a Sadajew wypadł na trzy tygodnie. Diagnoza? Poważny problem z kostką , który wykluczył go z gry w najbliższych meczach.
Szkoda mi Sadajewa, bo po udanym meczu do kolejnego przystępował z większą pewnością siebie. Nie miał okazji jej wykorzystać. Początek w Lechu miał niełatwy, ale pokazał że niezasłużenie go krytykowano już po przyjściu do klubu, a także po pierwszym meczu. Każdy potrzebuje czasu by odpalić. A Sadajewowi udało się to szybko. I szybko też złapał kontuzje. Tę, która przystopowała jego aklimatyzację w Poznaniu.