Ta telewizja jest z Warszawy, tak?
Dla wielu niedzielny wieczór jest zarezerwowany od czasów… w zasadzie to od kiedy pamiętają. Siadają wygodnie w fotelu przed telewizorem, pasów nie zapinają, bo Liga+Extra jest o naszej rodzimej Ekstraklasie. Podziwiają wyczyny Turbokozaka, zaglądają do Ligi od kuchni i wsłuchują się w zazwyczaj kontrowersyjne uwagi pana Sławka odnośnie sędziowania. Jednak, jak zaznacza trener Skorża, gdy zaczynają się naciski ze strony telewizji (szczególnie ze strony tego programu), to znaczy, że liga wchodzi w decydującą fazę.
Bo w tym wszystkim chodzi o obiektywizm. Program nie nazywa się przecież Legia+Extra, a często możemy odnieść wrażenie, ze właśnie tak jest. Za tydzień w Poznaniu szlagier kolejki, ale poszedłbym dalej i skusiłbym się na określenie „szlagier sezonu”. Tak mała różnica pomiędzy Lechem, a Legią ostatni raz była dwa lata temu. Jechaliśmy na Łazienkowską ze stratą zaledwie dwóch punktów. Do końca sezonu zostały wtedy cztery spotkania i wygrywając mogliśmy zrobić ogromny krok w kierunku majstra. Ale niestety nie udało się. 84. minuta, faul Możdżenia w polu karnym, druga żółta, wylot z boiska i jedna bramka w plecy. Lechici nie zdołali się wtedy podnieść i musieli przełknąć gorycz porażki.
Teraz mamy pięć punktów do Legii, ale nie zapominajmy o podziale punktów na koniec rundy zasadniczej. To oczywiste, że wygraną z Legią nie zapewniamy sobie od razu mistrza, po prostu zrobimy wielki krok ku jego zdobyciu. No i teraz zaczyna się wielka walka o przewagę psychiczną. Zaczęło się dosyć niewinnie na konferencji przed meczem z Zawiszą. Jeden z dziennikarzy spytał o kartki Kownackiego i Sadajewa. Jeśli wystąpią w meczu z bydgoskim Zawiszą i złapią tam kartkę, będą musieli pauzować w meczu z Legią.
- Nie ukrywam, że to trudna sytuacja, dodatkowo potęgowana uwypuklaniem ostrej gry Lecha, Zaura przed meczem z Legią jeśli się mówi, że ma siedem kartek. Na dwa tygodnie przed meczem pokazuje się faule Sadajewa w telewizji – mówił trener Skorża.
Był to oczywiście pstryczek w nos Ligi+Extra. Pojawił się tweet z wypowiedzią trenera Lecha, że Canal+ pokazuje Lecha tendencyjnie i chwilę później rozgorzała wielka dyskusja. Włączył się do niej jeden z prowadzących program, argumentując, że Maćkowi, jak to określił, nie przeszło przez głowę, że czeczeński napastnik częściej fauluje, niż strzela.
Trener nawiązał także podczas konferencji do sytuacji, gdy pokazano w telewizji, jak burzył się, że sędzia spotkania z Cracovią jest z Warszawy. A to jest problem. Z Warszawy jest trzech sędziów zawodowych, a z Poznania nie ma ani jednego. Kilku TopAmatorów, ale to się nie liczy, co nie?
- Tak się zachowuje 90% trenerów i piłkarzy, a my pokazujemy tylko Lecha. To jest niepotrzebne. Może ktoś to robi nieświadomie, ale uważam, że można to robić z większą rozwagą i nie być takim tendencyjnym – argumentował swoje zachowanie Skorża.
No i ostatnia rzecz. Kilka tygodni temu pokazano, jak Dawid Kownacki wymyślił mini gierkę: „Raz, dwa, trzy, Kownaś patrzy”, żeby zwrócić uwagę sędziego i ukraść trochę czasu. Nie oszukujmy się, ale nawet jeśli tak by było, to przecież większość sędziów jest z Warszawy, czyli sztuczka by się nie udała.
Oby to wszystko skończyło się, jak najlepiej dla Lecha. Trzy punkty w Bydgoszczy, trzy z Legią i będzie to wystarczający argument do tego, by zamknąć usta wątpiącym.
A Wam z Warszawy mówimy: Strzeżcie się! Kownaś patrzy!