W niedzielę na INEA Stadionie pojawił się Łukasz Teodorczyk, który w tym sezonie wystąpił w niebiesko-białych brawach czterokrotnie i trzy razy wpisał się na listę strzelców. Teo do Poznania przyjechał jako mistrz Ukrainy, a także zdobywca Pucharu Ukrainy.
– Dołożyłem do tego sukcesu też swoją cegiełkę. Jest co świętować, bo brakowało w Poznaniu tego mistrzostwa. Wszyscy na to liczyli, ja też trzymałem za chłopaków kciuki. Dostałem zaproszenie, więc jestem. Nie do końca mogę się jednak cieszyć z chłopakami, wszystko przez moją kontuzję – przyznał Teodorczyk.
Wychowanek Wkry Żuromin nie spędził w Poznaniu dużo czasu, jednak po wyjeździe nie zapomniał o swoich byłych kolegach – Oglądałem Ekstraklasę, a cały czas jestem w kontakcie z Tomkiem Kędziorą, niestety tylko internetowym, bo nie było okazji się spotkać. Teraz przyjechałem do Poznania, trzeba się cieszyć. Szkoda tylko, że zdrowie nie dopisało i radość jest ograniczona.
Kiedy Teo odchodził z Poznania szkoleniowcem był jeszcze Mariusz Rumak – Jak widać zmiana trenera wyszła na dobre, bo Lech wywalczył mistrzostwo – niestety trener Rumak tak udanego sezonu jak Teodorczyk nie miał, bo w piątek z Zawiszą Bydgoszcz spadł do pierwszej ligi – Nie mówmy o tych gorszych chwilach. Szkoda, że trener spadł do I ligi, bo go wspierałem i szanuję. Pokazał jakim był dobrym trenerem i myślę, że za chwilę wróci do Ekstraklasy – mówi.
Mimo szybkiego wyjazdu na wschód, Teodorczyk dobrze odnalazł się w owej drużynie. Zdobył na Ukrainie podwójną koronę – Początki nie są łatwe. W 23 meczach strzeliłem 10 bramek, więc myślę, że nie ma tragedii jak na pierwszy sezon. Był on jak najbardziej udany. Zdobyłem dwa mistrzostwa i puchar. Zawsze byłem drugi, teraz mogę w końcu się cieszyć.