– Proszę Państwa. Jest napastnik. Mamy napastnika – przywitał wczoraj na konferencji prasowej dziennikarzy Piotr Rutkowski. Dyrektor sportowy Lecha nie ukrywał zadowolenia związanego z finalizacją transferu Łukasza Teodorczyka do „Kolejorza”. Można powiedzieć nawet, że misja została wykonana.
Przed rozpoczęciem okna transferowego, a w zasadzie po zakończeniu rundy jesiennej w mediach wiele miejsca poświęcano ofensywie transferowej zapowiadanej przez przedstawicieli Lecha. Priorytetem dla klubu miało być sprowadzenie ofensywnego pomocnika oraz napastnika. Obie te pozycje zostały wzmocnione, a więc chyba nie mamy, na co narzekać.
To dwie dość poważnie latem osłabione pozycje. Z brakiem klasowych zawodników na nich Lech borykał się przez całą jesień. Ślusarski nie zawodził, ale można było wymagać więcej. Natomiast na pozycji ofensywnego pomocnika jesienią próbowano sześciu, a może i siedmiu piłkarzy. Teraz jednak Mariusz Rumak ma komfort.
Jeszcze kilka dni temu mówił, że to teraz Lech walczy o tytuł, a nie latem. Przyznał także, że skoro kupuje się mercedesa, to chce się nim jeździć od razu. Dyrektor sportowy może dzisiaj przyjść do trenera (choć powinno być na odwrót) i powiedzieć: – Zadanie wykonane, pacjent ma się dobrze. A teraz do działania przystępuje Mariusz Rumak. Nie powinien narzekać na brak wzmocnień, bo dostał to, co chciał, a mało kto na taki komfort może sobie pozwolić.
Teraz kibice będą się przyglądać i czekać. Oni wiedzą, podobnie jak pan, że gra (tak jak negocjacje) jest trudna, często nieprzewidywalna i nie zawsze wszystko można zrobić tak, jak się zaplanuje. Kibice jednak będą czekali na zwycięstwa oraz efektowną grę. Bo skoro zespół mocniejszy, to i wymagania wyższe. W tym sezonie awans do pucharów nikogo już nie zadowoli. Teraz trzeba walczyć o mistrzostwo trenerze. I choć kibic wie, że może być trudno, to skoro mamy mercedesa, to chcemy być najlepsi.