Wojciech Trochim w orbicie zainteresowań Lecha Poznań. Znaleźliśmy następcę Semira Stilicia – można przeczytać w mediach. W końcu potrzebujemy kreatywnego zawodnika na pozycję „dziesiątki”. Ale, że on? Litości, odpuścimy trochę… albo trochim.
Informacje na temat zainteresowania przez Lecha zawodnikiem Warty traktuję z bardzo dużym przymrużeniem oka. Fakt, że na dwóch meczach tego klubu w obecności swojego sztabu szkoleniowego pojawił się Mariusz Rumak, nic nie oznacza. Bo to prawda, że trener „Kolejorza” był na dwóch spotkaniach Warty – z Cracovią i Wisłą. Tak samo prawdą jest, że obecny na nich był jeden ze skautów Lecha, ale Ci obserwują mecze – choćby ze względu na postać wypożyczonego do Warty Michała Jakóbowskiego.
Pierwsze obejrzał w całości, w przypadku drugiego wyszedł po pierwszych 45 minutach, ponieważ tego samego dnia, gdy Warta grała mecz Pucharu Polski z Wisłą, kręcono na Starym Rynku ostatnią część filmu „Lech na mieście”. Ale to, że na dwóch meczach był nie jest przesłanką ku temu, aby myśleć, że Rumak chce Trochima.
Owszem to wyróżniający się zawodnik Warty, ale to wszystko. Nie jest wstanie póki co walczyć nawet o miano ewentualnego następcy Semira Stilicia. Przede wszystkim ze względu na swoje walory, a także brak jakiejkolwiek kreatywności. To typowy walczak, którego może i w Lechu brakuje. Ale nie o takich brakach mówił chyba ostatnio trener Lecha.
Tworzenie na podstawie obecności na dwóch spotkaniach Warty Mariusza Rumaka informacji o jakimkolwiek zainteresowaniu Wojciechem Trochimem jest tak samo poważne jak pisanie, że obecny na meczu Warty z Cracovią Czesław Michniewicz jest przymierzany do prowadzenia „Zielonych”. To, że był na tym spotkaniu jeszcze nic nie znaczy.