Piłkarze Lecha nie kryją oburzenia decyzją wojewody mazowieckiego, który zamknął sektor gości na najbliższy mecz „Kolejorza”. Ten w Warszawie zagra z Legią. – Jestem zdziwiony i zaskoczony – przyznał Marcin Kikut.
„Kiki” nie potrafi znaleźć racjonalnego wytłumaczenia tej sytuacji. – Nie ma podstaw ku temu, żeby nie wpuszczać naszych kibiców. Atmosfera na trybunach to kwintesencja futbolu, ona tworzy dobrą otoczkę wokół piłki nożnej. Teraz zostaliśmy sami w jaskini lwa, będziemy walczyć dla siebie i kibiców. Oni nawet w małej licznie potrafią nas zmobilizować i podbudować do walki – mówi zawodnik.
Zaskoczony jest również Dimitrije Injac. – Wiadomo czym są dla nas kibice. To 12 zawodnik. Wiele razy udowadniali to swoim dopingiem. Bez nich będzie ciężko, ale nie ma innego wyjścia i musimy zagrać. Szkoda, że jedziemy po to zwycięstwo bez nich – podkreślał Serb.
Dopiero po treningu o całej sytuacji dowiedział się inny Lechita, Ivan Djurdjević, który wiele razy zabierał głos w sprawie kibiców. – Jeszcze wczoraj mój przyjaciel mówił, że jadą do Warszawy – podkreślał piłkarz. – Kibice są naszą mocną bronią. Musimy sami dać sobie radę. Myślę jednak, że to zła decyzja dla Lecha – dodał.
Swojej dezaprobaty nie ukrywał również trener. – Wojewoda miał prawo podjąć taką decyzję, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to zrobił. Czy ten nowy stadion jest faktycznie nieprzygotowany do przyjmowania kibiców gości? A przecież wkrótce do nas przyjadą kibice z zagranicy, z innych klubów. I co wtedy zrobimy? Też zakażemy im wejścia na stadion, bo są nieprzygotowane? – pytał retorycznie Mariusz Rumak.