Wczorajsze zwycięstwo nawet jeśli okupione cierpieniem – szczególnie w drugiej połowie, na którą nie dało się patrzeć – pokazało miejsce, w którym obecnie znajduje się Lech. Bo wygrana z Zagłębiem to konsekwencja dłuższej tendencji, którą można w zespole Mariusza Rumaka zaobserwować.
Pierwszą sprawą jest fakt odrobienia straty. Kibice Lecha czekali na to 2,5 roku. Długo trzeba przyznać. W tym okresie „Kolejorz” był drużyną bezpłciową, ale powoli zaczyna się to zmieniać. Nawet jeśli w kadrze drużyny nadal są tacy zawodnicy, to zespół już charakter posiada. Widać zadziorność, pewność siebie, czyli to czego potrzeba, aby myśleć o zdobyciu mistrzostwa kraju.
Gra zespołu to też pochodna konsekwentnej gry i stylu jaki zespół Mariusza Rumaka potrafił sobie wypracować. Bo jeśli nawet ktoś nadal uważa, że Lech to klub, który stylu nie posiada, to ma spory problem, aby znaleźć inny w polskiej lidze, o którym może powiedzieć, że taki ma. Górnik notuje fatalną serię meczów bez zdobytych punktów. Śląsk ma sporą zadyszkę, a Legia z trudem wygrywa swoje mecze.
Jedynie Lech na wiosnę gra swoje i od czterech meczów zgrania całą pulę. Jeśli nadal będzie utrzymywać taką formę, to powinien zbierać punkty, czekając jednocześnie na potknięcie Legii. Jednak jeśli to się nie uda, to można powiedzieć, że „Kolejorz” robi w tym momencie wiele, aby o tytuł jeszcze zawalczyć. W tym momencie szkoda tylko, że zdarzały się takie mecze, jak ten z Polonią czy GKS-em, bo dzisiaj Lech do takich wyników – śmiem twierdzić – by nie dopuścił.
Kolejna sprawa, to postawa Reissa. Gdy widzę tego blisko 41-letniego zawodnika, który z wielkim spokojem umieszcza piłkę w siatce przypominają mi się stare dobre czasy. Na tę bramkę czekałem bardzo długo. I muszę przyznać, że wzruszyłem się. Bo kto jak kto, ale „Rejsik” na gola zasłużył. Nawet jeśli jest już bardzo doświadczonym zawodnikiem, to poza tym legendą dla tego klubu nieprzeciętną.
Nadal w „Kolejorzu” mamy piłkarzy, którzy nie prezentują wysokiej formy i są pod kreską. W przeciwieństwie do rundy jesiennej jednak mamy kilku, którzy grają bardzo dobrze i robią różnicę. Gergo z trzecim gole w trzecim kolejnym meczu. Alex, którego wczoraj zabrakło, ale również jest w świetnej dyspozycji – najlepszej podczas jego gry w Lechu. Muraś, który przypomina sobie jak się gra w piłkę, a nie kopie po czole. Do tego stabilna gra w defensywie i nawet, gdy zdarzy się jakiś klops, to możemy wierzyć, że odrobimy stratę, a nie schodzimy do szatni w 5. minucie meczu.