„Zima, śnieg i mróz” – ten temat zdecydowanie przodował w portugalskich mediach, kiedy okazało się, że rywalem Sportingu Braga będzie Lech Poznań. Co jeszcze powiedziano o Lechu i Polsce w Portugalii?
W grudniu, mając świeżo w pamięci piłkę śnieżną graną z Juventusem, portugalskie gazety były przerażone potencjalną pogodą, ale i rywalem. Popularny Record stwierdził nawet, iż to najmniej korzystne rozwiązanie dla Bragi, a to ze względu na daleki wyjazd do Polski, gdzie może panować kiepska pogoda. Mais Futebol cieszył się z losowania, choć zwrócił uwagę na tegoroczne dokonania: „Ale gdy weźmie się pod uwagę, że pokonał Manchester City, wyeliminował Juventus Turyn, a do tego czeka Bragę wyprawa do zimnego kraju, to uśmiech może zniknąć z twarzy” – komentowano.
Podobnie pisano w Correio da Manha. Można tam było przeczytać, że w Lechu gra tylko jeden rozpoznawalny dla portugalskich kibiców zawodnik i jest nim Ivan Djurdjević – były zawodnik Farense, Vitorii Guimaraes oraz Belenenses Lizbona. Drugą znaną osobą jest trener Jose Maria Bakero, ale jego wszyscy kojarzą raczej z Barceloną, a nie z Lechem Poznań.
Wartym wspomnienia faktem był tajemniczy szpieg, oglądający treningi Lecha w Hiszpanii. Był to oczywiście członek sztabu szkoleniowego Sportingu Braga, a całą sprawę rozniosły polskie i portugalskie media.
Przez cały styczeń, w tamtejszej prasie trwało umiarkowane zainteresowania, odnotowywano transfery Lecha. Z czasem coraz większe emocje budziły udane mecze sparingowe Lecha. Pokazywano między innymi bramkę Artjomsa Rudnevsa z Lokomotivem Płowdiw, która obiegła chyba cały świat. Spore wrażenie zrobiła także wygrana ze Steauą Bukareszt. Mówiono także o remisie z Hajdukiem Split, w którym nie grało wielu podstawowych zawodników. Zauważano także, że tegoroczne transfery Bragi – Marco Ramos i Vinicus – nie zostali zgłoszeni do dwumeczu z Lechem.
W poniedziałek portugalska prasa doniosła, że z Lechem nie będzie mogło zagrać dwóch podstawowych zawodników: Vandinho i Paulão. Są oni bardzo ważnym elementem w taktyce trenera Domingosa Paciencii, ten drugi chyba szczególnie, bo jest kapitanem ekipy Sportingu.
Ostatnią wpadką portugalskich gazet był fakt, iż podobno drużyna Sportingu poleciała na Ukrainę, nie zaś do Polski. Oczywiście szybko skorygowano błąd, ale dla Polaków niesmak pozostał.