Gdy do Lecha przychodził półtorej roku temu, to po kilku meczach wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia. Chłopak z dużymi umiejętnościami, fajnym potencjałem, ale mocno zapuszczony taktycznie. I to właśnie nad tym miał pracować w Lechu, żeby stać się jednym z jego motorów napędowych.
Rzeczywistość okazała się bolesna i okazało się, że praca nad taktyką w przypadku Aleksandara Tonewa jest nieco bardziej skomplikowana, niż to mogło się wydawać. Bułgar owszem dysponuje szybkością, fantastycznym uderzeniem, ale szczególnie w pierwszych spotkaniach kojarzył się nam z boiskowym egoizmem i choć z czasem pod tym względem było już lepiej, to nadal Alex miał problemy z ustawianiem się na boisku i grą zespołową.
Tonew grał jednak jesienią coraz mniej. Mariusz Rumak nie bał się posadzić go na ławce, zdjąć po 45 minutach i choć to zawodnik, który nawet, jeśli gra się nie układa, może z 25 metrów wpakować piłkę do siatki, to od piłkarza oczekuje się również tego, żeby grał z drużyną na boisku, a nie biegał bez większego sensu. Grał coraz mniej, ze zmiennym skutkiem, ale życzy sobie w najbliższym roku zmiany klubu.
A ostatnio coraz częściej czytamy o transferach i wśród tych, którzy z Poznania mogą odejść znalazł się również on. Najpierw w grę wchodził milion euro. Teraz już ponoć dwa. Włochy, Francja, a nawet Rosja. Kierunki ciekawe, podobnie jak cena zawodnika, trzeba przyznać bardzo dobra. Bo jeśli Lech miałby za Tonewa otrzymać dwa miliony euro, to powinien zapakować go i wysłać kurierem póki klient się nie rozmyśli.