Maciej Wilusz wraca do pełni zdrowia po kontuzji barku, której doznał jesienią podczas meczu z warszawską Legią.
Wilusz w weekend wystąpił w wgranym sparingu rezerw Kolejorza. Stoper na boisku spędził godzinę – To jest dobry znak, zagrałem godzinę, ale wiadomo, że chciałoby się więcej. Cieszę się, że wszystko jest już w porządku. Ostatnie badania potwierdziły, że wszystko jest super i mogę skupić się na walce o miejsce w jedenastce.
– Trenuję na pełnych obrotach, już gram w gierkach i jestem gotowy na 100%.Fizycznie jestem już gotowy do tego, by walczyć o miejsce w pierwszym składzie. Z czuciem piłki nie jest źle, ale jednak długo nie grałem. Uważam, że dobre wyglądam w treningu, jednak może być jeszcze lepiej – przyznaje Wilusz.
26-letni piłkarz o miejsce w pierwszym składzie będzie musiał powalczyć. Na środku obrony trener Skorża ma do dyspozycji aż sześciu zawodników – Na pewno jest bardzo duża rywalizacja na mojej pozycji. Każdy z nas zdaje sobie z tego sprawę i każdy walczy. Grają ci co prezentują się najlepiej, reszta walczy o dojście do formy.
Po wznowieniu rozgrywek Kolejorz spadł w tabeli o jedno miejsce niżej, ale odrobił punkt do liderującego ekipy ze stolicy – Pierwsza kolejka pokazała, że te mecze rządziły się sowimi prawami. Drużyny miały dużo szczęścia, a wyniki mocno zaskoczyły. Duży szacunek dla chłopaków, że potrafili grać do końca, bo zdobyliśmy bramkę w ostatniej akcji meczu i chwała im za to. Można powiedzieć, że wywieźliśmy cenny punkt ze Szczecina i teraz pora już na mecz z Ruchem.
Bramka innego stopera Lecha pokazała, że nie tylko napastnicy potrafią strzelać ładne gole, a na dodatek na wagę remisu. Nikt nie spodziewał się jednak, że taki scenariusz spełni się na inaugurację piłkarskiej wiosny – Ta kontra i bramka Paulusa pokazała, że potrafimy dobrze wyjść z kontra, ale też pokazała, że obrońcy maja umiejętności, żeby strzelać. Paulus znalazł się w dobrej pozycji, był przodem do akcji, wykrzesał z siebie resztki sił i się udało. Widać było, że każdy walczył do końca, graliśmy na trudnym terenie, gdzie przegrywając 0-1, w końcówce opadają siły, wszyscy myślą, że się nie udało. W Szczecinie każdy dał z siebie wszystko i się to opłaciło.
Do tej pory było tak, że to lechici strzelali pierwsi bramkę, by w końcówce ją tracić. Teraz jest inaczej, czy to zasługa dwóch obozów w Turcji? – Widać współpracę w drużynie i uważam, że na obozach wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Zjednoczyliśmy się w szatni i ta współpraca układa się nam coraz lepiej. A co do nowych zawodników, to każdy się szybko aklimatyzuje. Jesteśmy otwarci, żeby sobie pomagać.