Lech Poznań pokonał w niedzielę gdańską Lechie 1:0, lecz na boisku było więcej przepychanek i nerwów niż bramek. – Obie drużyny chciały zdobyć punkty. Od początku była walka na każdym obszarze boiska. Widać to również po ilości kartek. Był to mecz walki przede wszystkim i ważne, że to my wyszliśmy zwycięsko. – powiedział po spotkaniu obrońca Kolejorza, Maciej Wilusz.
W pięciu meczach rundy wiosennej podopieczni Nenada Bjelicy zdobyli trzynaście bramek i co najważniejsze ani jednej nie stracili. – Jest to ważne dla całej drużyny, wszyscy na to pracujemy. Zero straconych bramek to rezultat wspólnej pracy. Mam nadzieję, że będziemy to utrzymywać jak najdłużej.
Przed zejściem na przerwę między piłkarzami i sztabami szkoleniowymi zaszło do incydentu, po którym trener poznańskiej Lokomotywy został wysłany na trybunę. – To, że trenera nie było dało nam kopa, bo wiedzieliśmy, że mocno za nami stoi. Mamy od niego jasny przekaz i zadania. Każdy wie co ma robić.
Dzięki niedzielnej wygranej Kolejorz traci do lidera Ekstraklasy tylko dwa punkty. Rozpędzona Lokomotywa wygrała wszystkie dotychczasowe spotkania, czym może wzbudzać strach u swoich kolejnych rywali. – Każdy następny mecz jest najważniejszy, chcemy zdobywać trzy punkty. Mamy swoje cele i założenia, których chcemy się trzymać. Jesteśmy mocno zmotywowani i chcemy osiągnąć swój cel. – podkreśla Wilusz.
W meczu z biało-zielonymi żółte kartki otrzymali m.in. Jan Bednarek oraz Tomasz Kędziora, co oznacza, że nie zobaczymy ich w Gdyni, gdzie poznaniacy zmierzą się z miejscową Arką. – Trener niejednokrotnie podkreślał, że każdy z nas jest mocnym zawodnikiem i da sobie radę w każdej sytuacji. Będzie miał czas, żeby to dobrze poukładać. Jestem pewien, że każdy kto wystąpi wniesie odpowiednią jakość. – kończy lechita.