Druga porażka z rzędu piłkarzy Lecha powoduje, że sytuacja zaczyna być nieco nerwowa. Przewaga wypracowana na meczach wyjazdowych została już roztrwoniona, a kolejnym rywalem jest wymagająca Jagiellonia, wicelider rozgrywek. – Wiemy, co potrafimy grać i musimy to pokazać w kolejnym meczu – przyznał Grzegorz Wojtkowiak.
Kapitan drużyny jest spokojny i pewien umiejętności zespołu. – Jesteśmy drużyną, która umie grać piłkę, przetrzymać ją, stworzyć sobie sytuacje, choć poprzednim mecz pokazał, że nie zawsze potrafimy je wykorzystać. Trzeba nad tym pracować, bo jeśli ją poprawimy to nasza gra może wyglądać spokojniej – zaznaczył.
W piątkowym meczu wiele problemów Lech miał w formacji defensywnej. Poprzestawiane szyki obronne spowodowały, że Wisła potrafiła wykorzystać to i groźne atakować bramkę Krzysztofa Kotorowskiego. – Ciężko jest grać, gdy w trakcie meczu zmienia się ustawienie obrony, bo to formacja, w której zaletą zespołu jest stabilizacja – przyznał Wojtkowiak.
Z powodu urazu boisko opuścił Djurdjević, a pojawił się na nim Marcin Kamiński. – Myślę, że gra nie wyglądała najgorzej, popełniliśmy trzy błędy, w tym przy bramce. Nie należy oceniać jej źle, na pewno pracujemy nad tym, aby wyglądała ona jeszcze lepiej – zauważył.
Trudnym zadaniem dla defensywy Lecha może być zatrzymanie Tomasza Frankowskiego, który w tym sezonie zdobył już sześć bramek. – Nie myślimy o zatrzymaniu konkretnej osoby. My chcemy grać swoje i koncentrujemy się na tym – zdradził.
„Dyzio” podkreślił również, że liczy na szybkie unormowanie się sytuacji związanej z kibicami, bo ta nie ułatwia zadania drużynie. – Każdy zawodnik chce grać przy pełnych trybunach, przy dopingu przez 90 minut. Jest protest, wiemy, o co grają kibice i mimo tego liczymy na szybkie rozwiązanie tej sytuacji. Końcówka meczu z Wisłą pokazała, że przy takim dopingu lepiej gra się, bo ten fragment spotkania mimo braku strzelonej bramki, był niezły w naszym wykonaniu – zakończył.