Wczoraj lechici przegrali z Wisłą Kraków 2:3. Trener Rumak do gry desygnował zupełnie inne zestawienie obrońców niż do tej pory. Hubert Wołąkiewicz zagrał na prawej flance – Nie ma nic, coby mogło nas usprawiedliwić, szczególnie w defensywie. Cały zespół broni i cały atakuje, my w obronie zagraliśmy bardzo źle. Zostawialiśmy dużo wolnego miejsca, co rywale z łatwością wykorzystywali i szybko straciliśmy dwie bramki. Wisła była bardzo skuteczna i to zadecydowało o porażce – tłumaczy kapitan Kolejorza.
Gdyby wiślacy wykorzystali swoje szanse wynik po pierwszej połowie mógłby być zdecydowanie wyższy – W pierwszej połowie zagraliśmy fatalnie i mogliśmy ten mecz przegrać już po 45 minutach. Na szczęście Wisła nie była potem tak skuteczna i to nas uratowało – dodaje.
Po przerwie gra podopiecznych trenera Mariusza Rumaka uległa poprawie dzięki czemu udało się doprowadzić do wyrównania – W przerwie powiedzieliśmy sobie, ze jak tak dalej pójdzie, to skończy się wynikiem co najmniej 0:5. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i w pewien sposób się udało. Strzeliliśmy dwa gole po stałych fragmentach gry. Dogoniliśmy rywali, ale chwilę później straciliśmy bramkę, popełniliśmy błąd w obronie, a w sumie to ja go popełniłem.
W poprzednich sezonach ciężko szukać meczów, w których lechici odrabiali kilku bramkowe straty – Rzadko zdarzało nam się odrabiać takie straty. Teraz się to udało, ale nie potrafiliśmy potwierdzić tego do końca. Mimo, że przegraliśmy, pokazaliśmy, że nie warto nas skreślać i zawsze gramy do końca – twierdzi Żaba