Wczoraj wyjaśniła się sprawa ewentualnego zamknięcia stadionu przy Bułgarskiej na najbliższe spotkanie Kolejorza z Górnikiem Łęczna. Wojewoda umorzył postępowanie administracyjne…
Już wcześniej wiadomo było, że kibole z Kotła nie będą mogli dopingować swoich piłkarzy z „Dwójki” podczas najbliższych spotkań Ekstraklasy. Decyzją Komisji Ligi na klub nałożono karę 30 tysięcy grzywny oraz zamknięcie Kotła na dwa mecze ligowe – z Górnikiem Łęczna oraz Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Oczekiwano na decyzję wojewody wielkopolskiego, Piotra Florka, który już wiele razy postawił na swoim. Zapowiadał on, iż jeśli sytuacja się powtórzy tzn. jeśli zostaną odpalone na stadionie race, on od razu zamknie stadion. Tym razem jednak umorzył on postępowanie administracyjne. O zamknięcie stadionu apelował komendant główny policji. Co to oznacza? Na kibiców Lecha żadnej dodatkowej kary nie nałożono.
Powodem zamknięcia Kotła jest zadymienie, poprzez użycie środków pirotechnicznych, które urozmaicały meczową choreografię, co spowodowało przerwanie meczu na kilka minut.
Co więcej kibice z Kotła nie zostaną przeniesieni na inną trybunę. Do tej pory po zamknięciu części stadionu, gdzie zasiadali najbardziej zagorzali fani, klub umożliwiał kibolem przejście na inny sektor, skąd normalnie był prowadzony doping. Tym razem fanatycy nie zostaną wpuszczeni na stadion.
– Wojewoda zdecydował się umorzyć to postępowanie po tym, jak we wtorek po południu otrzymał pismo z klubu, w którym Lech informuje, że nie przesadzi ultrasów z „Kotła” na inne miejsca na stadionie – poinformował rzecznik wojewody Tomasz Stube.
Kocioł pozostanie otwarty zatem na mecz Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok.