Na mecz z GKS-em Bełchatów można czekać z dwóch powodów. Oba dotyczą przerwania niezbyt miłej serii. Pierwsza – tej dotyczącej ostatnich czterech porażek przy Bułgarskiej. Druga – chęci pokonania Bełchatowa po raz pierwszy od 1998 roku. Od tego czasu Lechitom ta sztuka się nie udała.
Sztab szkoleniowy Lech Poznań przed meczem ma kilka problemów kadrowych. W tygodniu nie trenowali na pełnych obrotach Kebba Ceesay i Luis Henriquez, którzy dopiero od czwartku wrócili do zajęć z zespołem. Gambijczyk miał problem z kolanem, natomiast lewy obrońca był chory. Ponadto w meczu z GKS-em nie zagra Rafał Murawski, który musi pauzować za kartki oraz kontuzjowani Manuel Arboleda, Tomasz Kędziora i Patryk Wolski.
Kamil Kiereś przed spotkaniem z Lechem nie będzie mógł skorzystać z dwóch zawodników narzekających na urazy. To Michał Mak i Piotr Witasik. Pozostali gracze są do dyspozycji trenera. Tam ma jednak w kadrze drużyny aż czternastu nowych zawodników. Wzmocnieniami, które robią największe wrażenie są transfery Patryka Rachwała i Mouhomadou Traore.
„Brunatni” zimą przeszli prawdziwe trzęsienie ziemi i ta drużyna, która wiosną ma walczyć o utrzymanie została solidnie przebudowana. Na razie jednak wyniki są optymistyczne, bowiem zespół nie przegrał żadnego meczu. Jednak, aby myśleć o pozostaniu w lidze musi zacząć wygrywać, bowiem do pozycji gwarantującej utrzymanie traci dziewięć punktów.
„Kolejorz” w sezonie bardzo dobrze radzi sobie na wyjazdach, ale kibicom do pełni szczęścia brakuje wyników na własnym obiekcie. Ten od wielu lat uważany był za twierdzę, a rządziła nim popularna w Poznaniu Magia Bułgarskiej. Ta jednak od pewnego czasu nie działa. Na zwycięstwo na tym obiekcie Lechici czekają ponad pięć miesięcy, gdy na początku października pokonali Piast Gliwice 4:0. Od tej pory przegrali cztery spotkania, w których stracili osiem bramek i zdobyli tylko jedną.
Początek spotkania w sobotę o godz. 18:00.