Paulus Arajuuri rozegrał wczoraj całe spotkanie, zastępując kontuzjowanego Marcina Kamińskiego. Finowi na konto trzeba zaliczyć gola samobójczego, ale nie można go za to winić. Piłka się od niego odbiła i wpadła do siatki. Oprócz tej pechowej sytuacji, Fin zaliczył całkiem dobry występ.
– Zabrakło po prostu szczęścia. To miało miejsce w polu karnym i sam naprawdę nie wiedziałem co się dzieje. Piłka się ode mnie odbiła i wpadła do bramki – przyznał Arajuuri.
Fin do składu wskoczył kosztem kontuzjowanego Kamińskiego, ale trzeba przyznać, że zagrał dobre spotkanie – Czułem się świetnie. Grałem ostatnio niewiele, a dziś od razu trafiło mi się 120 minut. Ciężko pracuję i daję z siebie wszystko na treningach.
Nie wiadomo kiedy do pełni zdrowia powróci Kamiński, na dodatek kontuzjowany jest Kędziora, więc przed Paulusem ogromna szansa, by na dłużej wskoczyć do składu – Czy zagram,to już pytanie do trenera. Teraz najważniejsze jest to, że wygraliśmy i skupiamy się już na niedzielnym meczu ze Śląskiem.
W dogrywce stoperowi dokuczał ból stopy, ale na szczęście był zdolny do dalsze gry – Miałem problemy z kostką, ale czułem też zmęczenie w mięśniach.
Piłkarze Jagielloni przegrywając 0:2 szybko doprowadzili do wyrównania i walczyli jak równy z równym – To był trudny mecz. Jagiellonia jest dobrą drużyną, grającą dobrą piłkę. My jesteśmy szczęśliwi, że udało się awansować do kolejnej rundy – dodaje.