Chuligani?
Konflikt na linii rząd-kibice narasta. Na razie nie widać perspektywy, aby doszło do jakiegokolwiek porozumienia. Władze, fanów futbolu, w Polsce traktują, jak chuliganów. Jednak idąc tym tropem rozumowania — chuliganów na całym Świecie jest naprawdę bardzo dużo.
Określenie “chuligan” narodziło się w Anglii. W latach 70. i 80. zeszłego stulecia, angielscy fanatycy siali postrach na ligowych stadionach. Problemy z zapanowaniem porządku doprowadziły do tego, że o mały włos nie odebrano Anglii organizacji Mistrzostw Świata w 1966 roku.
Wszystko zmieniło się jednak po dwóch tragediach: w 1985 — na Heysel, kiedy to doszło do zamieszek pomiędzy kibicami Liverpoolu i Juventusu, w wyniku których zginęło 39. osób, oraz w 1989 — na Hillsborough. Wtedy podczas półfinału Pucharu Anglii, śmierć poniosło 96. kibiców Liverpoolu.
Od czasu tej drugiej katastrofy zaostrzono normy bezpieczeństwa, likwidując miejsca stojące na stadionach w Anglii. Swój wpływa na to miał także raport Petera Taylora — ówczesnego angielskiego ministra sprawiedliwości — z 1990 roku. Według tego raportu wszystkie większe stadiony powinny mieć tylko miejsca siedzące. Zawarł również w nim przyczyny tragedii na Hillsborough.
Właśnie te trzy zdarzenia doprowadziły do tego, że na trybunach angielskich jest teraz, jak jest. Na stadiony na Wyspach nie rzadko kibice przychodzą ubrani odświętnie, a chwile zapomnienia oraz jakakolwiek spontaniczność ma miejsce tylko po strzeleniu bramki. Nie prowadzi się też tak zdyscyplinowanego dopingu, z jakim jeszcze nie tak dawno mogliśmy spotkać się w Poznaniu. W Anglii próżno także szukać rac czy innej pirotechniki. Nigdy nie była ona popularna na Wyspach Brytyjskich.
Podobną atmosferę na trybunach, chcieli mieć właściciele warszawskiej Legii. To właśnie było powodem ich konfliktu z sympatykami klubu z Łazienkowskiej. Warszawscy kibice, próbując pokazać ITI (właścicielowi — przyp. red.), że doping na stadionach jest potrzebny, organizowali pikiety i pochody. Pokazywali wtedy różnego rodzaju transparenty skierowane przeciwko właśnie właścicielom ich ukochanego klubu.
Premier Tusk, za jeden ze wzorów podawał model niemiecki, argumentując, podkreślał na stadionach brak chuligańskiego zaparcia. W Bundeslidze nie są wszczynane awantury, a także dewastowane stadiony… Z tym, że nie minęło wiele czasu, a wszyscy mogliśmy przekonać się o tym, że jest jednak inaczej…
W meczu drużyn walczących o utrzymanie, pomiędzy Eintrachtem Frankfurt i 1. FC Koeln, kibice tych pierwszych wtargnęli na boisko ze złości, po porażce i grożącej degradacji do niższej ligi. Policja zatrzymała czterdziestu kibiców, którzy weszli na murawę. Kilka miesięcy temu przerwany został mecz eliminacji EURO 2012 pomiędzy Włochami a Serbią. Powód? Wszczynanie bijatyk przez kibiców z Bałkanów bezpośrednio przed jego początkiem.
Ciężko powiedzieć, że polscy fani są święci. W każdej grupie społecznej znajdzie się odłamek, który psuje wizerunek reszcie, ale nie tylko w Polsce można się z tym spotkać. W innych krajach również nie poradzono sobie do końca z pseudokibicami. Ale tam chyba nie zamykano im stadionów… Drugą, sporną kwestią jest problem chuliganów — czy każdy kibic nim jest? Chyba niekoniecznie…