Dariusz Formella wyszedł wczoraj w Pruszkowie w pierwszym składzie i swój dobry występ udokumentował zdobyciem bramki.
Co łączy mecze z Legią, Lechią i Zniczem Pruszków? To, że młody skrzydłowy we wszystkich tych trzech spotkaniach pojawiał się na boisku od pierwszej minuty i za każdym razem trafiał do siatki – Bardzo się cieszę, że mogę grać w pierwszym składzie. Staram się dawać drużynie jak najwięcej. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że udało mi się strzelić bramkę. Każdemu piłkarzowi gra się lepiej od pierwszej minuty, chociaż jak wchodzę z ławki, to też chcę dać z siebie jak najwięcej. Czasem brakuje czasu, żeby zaprezentować swoje umiejętności – mówił po meczu strzelec drugiego gola.
Pod koniec pierwszej połowy i na początku drugiej na boisku inicjatywę przejęli gospodarze, którzy najpierw doprowadzili do wyrównania, a chwilę później mogli wyjść na prowadzenie, ale trafili tylko w słupek – To był moment, gdy mieliśmy kryzys, ale szybko udało się z niego wyjść. Straciliśmy bramkę, ale szczęście w nieszczęściu, że Znicz nie zdobył drugiego gola. Później worek z bramki się otworzył i wygraliśmy pewnie – dodał.
Przypieczętowanie awansu za dwa tygodnie wydaje się już tylko formalnością, bo Zniczowi będzie trudno strzelić aż cztery bramki przy Bułgarskiej – Wszyscy mogą myśleć, że mecz w Poznaniu taki będzie, ale każdy kto wtedy zagra, będzie chciał pokazać trenerowi, że zasługuje na grę w pierwszym składzie i na pewno nie odstawi nogi.
Zwycięstwo ze Zniczem było dopiero trzecim wygranym spotkaniem na wyjeździe w tym sezonie przez lechitów – Passa meczów bez zwycięstwa na wyjeździe została przełamana, jednak liga to liga, a puchar to puchar. Teraz skupiamy się już na bardzo ważnym meczu z Jagiellonią.
Właśnie ekipa z Białegostoku będzie rywalem Kolejorza w piątek. Piłkarze trenera Probierza aktualnie plasują się na drugim miejscu w tabeli i mają jedno oczko więcej niż poznaniacy – Jesteśmy profesjonalistami, więc naszym obowiązkiem jest zregenerować się do meczu z Jagiellonią. Nie myślimy już o spotkaniu ze Zniczem, tylko skupiamy się na kolejnym rywalu – kończy.