Czas na drugą część naszych podsumowań. Tym razem na nasze pytania odpowiada redaktor Maciej Henszel – dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Przypominamy, że pierwszą część można przeczytać TUTAJ.
Czy zwolnienie Rumaka było dobrą decyzją?
Maciej Henszel, dziennikarzz „Przeglądu Sportowego”: – Tutaj nie ma sensu rozstrzygać dobrą czy nie dobrą. Napisałbym – słuszną. Nie było innej opcji, skoro Lech trzeci rok z rzędu skompromitował się w kwalifikacjach Ligi Europy. Wcale nie dziwię się, że po dwumeczu z Żalgirisem Wilno trener dostał jeszcze jedną szansę. Było jak w przysłowiu, czyli do trzech razy sztuka. Od kilku miesięcy wiedział na czym stoi – miał najpierw awansować do pucharów, a potem zakwalifikować się do fazy grupowej. Skoro to się nie udało, musiał odejść.
Jak ocenia Pan pracę trenera Skorży? Czy widać już jej efekty?
M.H.: – Według mnie, na ocenę trzeba jeszcze poczekać. Skorża prowadzi Lecha zaledwie dwa miesiace – nawet, jeśli chciał wprowadzać zmiany, choćby w przerwach na mecze reprezentacji, to nie miał możliwości. Wtedy bowiem do dyspozycji było tak mało zawodników, że ciężko było nawet z nich stworzyć jedenastkę na treningu. Myślę, że pierwsze wnioski będzie można wyciągać po zimowych przygotowaniach. Wtedy już powinno być widać rękę nowego szkoleniowca. Choć kilka szczegółów już rzuca się w oczy – zespół nie jest tak przewidywalny w ataku, jak poprzednio. Stara się więcej atakować środkiem boiska, grać kombinacyjnie, z dużą wymiennością pozycji graczy ofensywnych. To pozwala stwarzać sporo sytuacji podbramkowych. Kuleje skuteczność, ale to da się poprawić. Najwięcej pracy wymaga jednak wciąż obrona, która wciąż daje się zaskakiwać w tak łatwy sposób, jak podczas pracy Mariusza Rumaka.
Czy Zaur Sadajew to napastnik, na którego Maciej Skorża powinien konekwentnie stawiać czy warto poszukać zimą nowego napastnika?M. H.: – Lech zdecydowanie powinien rozejrzeć się zimą za nowym napastnikiem. Przede wszystkim powinien to być bramkostrzelny zawodnik – taki w stylu Roberta Lewandowskiego, Artjomsa Rudnevsa, czy Łukasza Teodorczyka. Sadajew jest atakującym, który gra w zupełnie innym stylu niż ta wymieniona trójka. To gracz, którego nazwałbym… defensywnym napastnikiem. Mocno przydatny dla drużyny poza polem karnym – umie się zastawić, przetrzymać piłkę, powalczyć fizycznie z rywalem. I te jego cechy warto wykorzystać i sprawić, żeby ofensywni piłkarze mieli więcej sytuacji podbramkowych. Natomiast „snajperem” Zaur raczej nigdy nie będzie i takiego gracza trzeba poszukać.
Czy w przypadku oferty transferu dla Karola Linettego już zimą, Lech powinien się zgodzić na jego odejście czy lepiej poczekać do zakończenia sezonu?
M. H.: – Wydaje się, że tego problemu nie będzie. Bo Karol nie pali się do odejścia zimą. Ma jasny plan – chce z Lechem osiągnąć sukces, wywalczyć mistrzostwo lub Puchar Polski i dopiero wtedy wyjechać do klubu zagranicznego. Oczywiście w myśl powiedzenia „nigdy nie mów nigdy”, może się zdarzyć tak, że przyjdzie już świetna oferta. Taka z cyklu nie do odrzucenia. Prawdopodobieństwo jest jednak małe. Jeśli już jednak pojawi się świetna propozycja, to reakcję Lecha łatwo przewidzieć – zdecyduje się sprzedać Karola, bo klub chce przeprowadzić zimą trzy transfery do klubu i potrzebuje na to pieniędzy.
Po objęciu stanowiska trenera przez Macieja Skorżę Lech kilka razy tracił punkty w ostatnich minutach meczu. Wcześniej mu się to nie zdarzało. Z czego wynika ten problem – to minimalizm czy brak konsekwencji?
M. H.: – Dla mnie to zdecydowanie minimalizm. Lech kilka razy obejmował prowadzenie, grał świetnie, tworzył kolejne sytuacje. Brakowało jednak instynktu kilera, posłania przeciwnika ostatecznie na desku. A potem piłkarze zadowoleni ze skromnego prowadzenia cofali się i płacili za to wysoką cenę. Sami nazywali gubienie w ten sposób punktów frajerstwem i trudno się z nimi nie zgodzić.