Lechici ponieśli wczoraj klęskę w meczu z Błękitnymi Stargard. Kolejorz przegrał 1:3 i musi zrobić wszystko, by awansować do finału Pucharu Polski.
Nikt nie dopuszczał myśli, że w starciu z drugoligowcem, to gospodarze będę dyktować warunki na boisku i odniosą pewne zwycięstwo – Nie spodziewaliśmy się, że dopuścimy się takich rzeczy. Wiedzieliśmy, że silną stroną Błękitnych są stałe fragmenty gry, ale przegraliśmy – mówił po meczu Marcin Kamiński
Lechici dwie bramki stracili w przeciągu dziesięciu minut, na dodatek po stałych fragmentach gry, co jest w tym sezonie piętą Achillesową Kolejorza – Po raz kolejny gramy i tracimy bramki w głupi sposób. To bardzo boli. Wiemy dobrze, że nie możemy sobie pozwolić na to, żeby odpaść w walce o finał.
W przyszły czwartek dojdzie do rewanżu na INEA Stadionie, a podopieczni Macieja Skorży muszą rzucić wszystko na jedną szalę, by strzelić kilka bramek i awansować do finału – Jesteśmy w stanie odrobić stratę mimo, że Błękitni mają solidną zaliczkę. Musimy udowodnić, że to był przypadek i że potrafimy wyjść z trudnej sytuacji. Trzeba wygrać i awansować do finału, ale czeka nas bardzo ciężkie zadanie – dodaje stoper Kolejorza.
Wydawało się, że w tym sezonie lechici nie dopuszczą się takiej kompromitacji. Stało się jednak inaczej – W szatni była złość i cisza. Ciężko pokazać jakiekolwiek emocje po tym meczu. Awansowaliśmy do półfinału Pucharu Polski i w takim momencie robimy sobie takie problemy. Już meczem z Bełchatowem musimy się podbudować.