Cykl „Ja na szynach” rozpoczynamy wywiadem z księdzem Jackiem Markowskim, kapelanem Lecha Poznań, dla którego „Kolejorz” to zdecydowanie coś więcej, niż pasja. Gdy zadzwoniliśmy do księdza Jacka z pytaniem, czy zechciałby udzielić nam wywiadu, ten powiedział nam tylko: „Dla Lecha wszystko.”
Karol Jaroni, Michał Szymandera: Jak Ksiądz został kapelanem Lecha Poznań?
Kapelanem zostałem dzięki znajomości z trenerem Topolskim. W roku 1989 „wszedłem” w wielką piłkę. Byłem wikariuszem w parafii na NSJ i św. Floriana ul. Kościelnej i blisko miałem na Golęcin. Chodziłem na mecze Olimpii, bo grała po południu (o godz. 14.00 – 16.00). Lech grał wieczorem, a wieczorem były obowiązki w parafii. To w tym czasie poznałem Brzęczka, Mielcarskiego, Iwana, Kostkę, Mowlika. To na Olimpii wszystko się zaczęło. W 1992 r. poszedłem do Międzychodu, a Adam Topolski w tym czasie został trenerem Sokoła Pniewy, no to jeździłem na mecze do Pniew. Karnet dostałem od Piotra Tyszkiewicza, z Międzychodu miałem 30 km.. Pewnego razu trenera Topolskiego i zawodników: Zenka Burzawę i Roberta Wilka gościliśmy w Szkole Rolniczej w Międzychodzie na spotkaniu z kibicami. Adam Topolski został jakiś czas potem trenerem Lecha i tak to się potoczyło. Pierwsza propozycja bycia kapelanem Lecha padła od Leszka Zawadzkiego na spotkaniu w ZST w Lesznie i to był 1999 rok. Leszek powiedział wtedy: „Trenerze, a może ksiądz byłby naszym kapelanem ?” Dwa miesiące później, a było to dokładnie 15 czerwca 1999 roku zaprosiłem drużynę Lecha do Brodnicy, gdzie byłem proboszczem, na spotkanie z kibicami. Była Msza św. w intencji drużyny, mecz pokazowy z Polonią Brodnica i ognisko. Przed meczem „Topola” stanął jedną nogą w szatni, drugą na korytarzu i powiedział: „Słuchaj, bo chłopaki się pytają czy nie zostałbyś naszym kapelanem?”. Od raz się zgodziłem, bo to dla mnie ogromny zaszczyt i chluba. Kilka dni później pojechałem do Szamotuł na zgrupowanie i spotkałem się z chłopakami, z radą drużyny i dogadaliśmy szczegóły.
Kiedy zaczęło się zamiłowanie piłką nożną?
Od dziecka. Miałem bardzo dobrego wuefistę, już śp. Wojciecha Nowaka, który zaszczepił w nas, uczniach, sportowego ducha. Zadanie ułatwiały mu sukcesy polskiej reprezentacji w latach 70. Olimpiada, MŚ w Niemczech, wszyscy chcieli być Tomaszewskim, Lato, Gadochą czy Kasperczakiem. Sam wiele grałem, choć nigdy w zorganizowanym klubie. Amatorsko. Także w seminarium mieliśmy bardzo mocną ekipę i często graliśmy mecze z innymi drużynami.
A jako kibic?
Pierwszy raz na meczu Lecha byłem w maju ’78, był to mecz pokazowy z Herthą Berlin w Poznaniu. Pochodziłem z niewielkiej wioski spod Krobii, więc w tamtych czasach nie miałem możliwości bywać na każdym meczu Lecha. Były to czasy, gdy na meczach alkohol pito na trybunach. W pamięci mam taki obrazek, panowie zbierający puste butelki, które turlały się po trybunie z góry na dół, pod samą bandę. Goście kręcili niezły biznes sprzedając je w skupie. Dużo tego było.
Jaka jest rola kapelana?
Modlę się z nimi i za nich. Częściej za nich niż z nimi, bo za Lecha odmawiam codziennie jedną z dziesiątek różańca. Modlę się także z drużyną na kilka minut przed przedmeczową rozgrzewką . Wprowadził to trener Rumak i wydaje mi się, że jest to dobra pora na znak, że zaczynamy pracę. W szatni wisi harmonogram, na którym obok godziny wyjścia na boisko bramkarzy, czy też reszty zawodników, widnieje także dokładna godzina wspólnej modlitwy.
Jak przebiega taka modlitwa? Wszyscy zawodnicy modlą się razem?
Modlą się wszyscy, którzy są w tym momencie w szatni. Stajemy wtedy w kółku i wyznanie w tym momencie nie gra roli. Mówimy „zdrowaśkę”, wzywam świętego Antoniego, jest błogosławieństwo. Prawosławni i katolicy odmówią „zdrowaśkę”, a muzułmanie „po swojemu”. Kiedyś nawet pytałem Semira Stilića, o co się modli. Wyszło na to, że praktycznie treść Jego modlitwy dotyczy tych samych spraw.
Często są Msze, w których bierze udział cała drużyna?
Spotykamy się na Mszach przed każdą rundą. W okolicach lipca i lutego. Staram się też, by była Msza Święta na zakończenie sezonu, bo zawsze mówię, że jeśli się prosi Pana Boga cały rok, to wypadałoby chociaż raz podziękować.
Jak wyglądają takie posezonowe spotkania?
Często robimy jakiegoś grilla, przyjeżdżają zawodnicy z żonami i dziećmi, grają mecze z kibicami. Czasem bywa i tak, jak to było ostatnio w Opalenicy, gdy zrobiliśmy tylko Mszę św.. Wszystko zależy od terminarza przygotowań do sezonu. Celem takich spotkań jest integracja zespołu z fanami. Zadanie jest utrudniane przez profesjonalizację futbolu. Już nie można z dnia na dzień prywatnie zwołać zawodników, pojechać do jakiegoś miasteczka i zagrać mecz z miejscowym klubem. Wszystko musi być zaplanowane odpowiednio wcześniej. Teraz wizerunek odgrywa fundamentalną rolę w profesjonalnym futbolu.
Kuria miała jakiś wpływ na objęcie posady przez księdza?
Już mnie dwóch biskupów pytało: „No bo ksiądz nie ma przecież dekretu.” Ja mówię: „No, ale księże biskupie, ja z Lechem jestem już tak długo, że to jest normalne.” I teraz po iluś latach dekret? Porozmawiam z klubem, bo to on musi wysłać pismo. Pewnie zrobimy to tej zimy, żeby było na zasadzie usankcjonowania stanu faktycznego (śmiech). Jest wydawany rocznik diecezjalny, a w nim są wypisane funkcje księży, gdzieś tam będzie: Kapelan Lecha Poznań.
Zostając w tematyce religii. Czy wiara – modlitwa, pokora i piłka nożna – pieniądze, sława się wzajemnie nie eliminują?
Wierzący są wszyscy – biznesmeni, biedni, piłkarze również. Oczywiście zdarzają się tacy, którzy nie wierzą wcale, lecz są to pojedyncze przypadki. Wiara jest częścią życia człowieka i sądzę, że to właśnie pokora sprawia, że woda sodowa nie uderza do głów zawodników i tak samo potrafią być wrażliwi.
Wiemy, że ma ksiądz bardzo dobre relacje z piłkarzami. Zachwycił księdza kiedyś swą wiarą któryś z zawodników? Słyszeliśmy o Arboledzie…
Maniek to zdecydowanie! Przed każdym meczem na jego półce wisiała koszulka przygnieciona otwartym Pismem Świętym. Na nim stała zawsze ikona Maryi i zdjęcie jego zmarłej siostry. Kiedyś wziąłem to Pismo, było otwarte na psalmie 90. Spytałem więc Manuela, czy sam wybiera te psalmy, czy zawsze odmawia ten sam. Odrzekł, że codziennie inne. Było to zresztą widać, że czyta Pismo, gdyż strony były trochę zużyte. Także Olek Tonev i Artjom Rudniew przed meczem modlili się, mieli takie małe ikony, a całowali je na koniec. Naprawdę ci piłkarze są bardzo wierzący. Wiadomo, że potem z praktykami i życiem może być różnie. Spowodowane jest to pokusami świata, sławy. Tego, że często są samotni. Piłkarze są dziećmi swoich czasów, ale są ludźmi religijnymi, dla których Pan Bóg, wiara ma znaczenie. Kiedyś na szkolnych rekolekcjach Marcin Drajer, który dał świadectwo, powiedział że podczas jednego ze zgrupowań reprezentacji U18 w pokoju mieszkał razem z Arkiem Onyszko, który rzucił hasło: „Może zmówimy różaniec?” , uklękli wszyscy w pokoju i się pomodlili.
Czy sprzeciwia się ksiądz rytuałom piłkarzy?
Nie, w żadnym wypadku. Oni nie mają jakiś zabobonnych rytuałów. Jak sam grałem w piłkę to też zakładałem podkoszulek na lewą stronę. To takie niegroźne. Pytanie, czy dotknięcie trawy i przeżegnanie się coś dla nich znaczy (śmiech), ale ważne, że to robią. Zobaczcie, gdy telewizja pokazuje, jak piłkarze wychodzą to wielu to robi, a np. Semir Stilić, gdy wychodzi to zawsze wyciąga ręce i się modli, Maniek podobnie, zawsze klękał przed meczem i miał czas na modlitwę.
Jakby Ksiądz miał wybierać: Msza czy mecz?
Jestem przede wszystkim księdzem i mam swoje obowiązki w parafii. Nie można o tym zapominać. Oczywiście, gdyby był jakiś wyjątkowy mecz, to na pewno zrobiłbym wszystko, by się na nim pojawić. Ostatnio taki konflikt wystąpił pierwszego czerwca tego roku (ostatnia kolejka ekstraklasy, Legia-Lech przyp.red.). U mnie w parafii miałem bardzo ważne wydarzenie, zakończenie tygodniowych Misji. Mecz był o 17, więc jakbym się mocno sprężył to bym na tym meczu był. Myślę, że tak by się stało, gdyby Lech miał szanse na Mistrza. Nie zostawiłbym drużyny samej. Ale nie chciałem uczestniczyć w święcie Legii, bo było już „pozamiatane”. Natomiast tej jesieni nie byłem na żadnym meczu wyjazdowym, ze względu na nieprzyjazny dla mnie terminarz, bo często mecze odbywały się w niedziele o godz. 15.30.
Napisz do autorów na Twitterze: