Lechia Gdańsk w tym sezonie nie przegrała w tym sezonie na własnym stadionie, a po 24. minutach prowadziła z Lechem Poznań 1:0. „Kolejorz” po raz pierwszy w tym sezonie podniósł się z tej trudnej sytuacji. Sygnał do ataku dał Teodorczyk, który doprowadził do wyrównania. Po przerwie Lech dokonał dzieła zniszczenia, zdobył kolejne trzy gole i wygrał 4:1. Lechici mecz kończyli w dziesiątkę po czerwonej kartce Możdżenia.
Oba zespoły chaotycznie zaczęły spotkanie. Żadna z drużyn nie kontrolowała przebiegu spotkania, nie uspokoiła też sytuacji w środku pola. Gra toczyła się właśnie w tej części boiska, w której dużo było przypadku.
Dość niespodziewanie w 24. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie, kiedy przeprowadzili efektowną akcję lewą stroną boiska, a do zagranej przed pole karne futbolówki dopadł Deleu i uderzył na bramkę Gostomskiego. Piłka zanim wpadła do siatki odbiła się jeszcze od poprzeczki. Chwilę później powinno być 2:0, gdy bramkarz Lecha fatalnie wybił piłkę pod nogi Matsui, który znalazł się w sytuacji sam na sam, ale trafił obok słupka.
Lech szybko otrząsnął się po stracie gola. Wpierw sygnał do ataku dał Lovrencics, ale dośrodkował w pole karne już po tym jak piłka opuściła piłkę. Chwilę później Douglas zagrał w pole karne do Tedoroczyka, tego podania nie przeciął Kostrzewa i napastnik Lecha dość nieoczekiwanie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, którą wykorzystał i doprowadził do wyrównania.
Kluczowa dla oblicza spotkania okazała się zmiana, na jaką zdecydował się trener Rumak, wpuszczając po przerwie na boisko Murawskiego. Pomocnik Lecha przed dwoma tygodniami zagrał po raz pierwszy w tym sezonie, po długiem kontuzji. To jednak w Gdańsku przypomniał o sobie i o tym, jak potrafi grać.
Wpierw jednak nieporozumienie defensywy Lechii Gdańsk wykorzystał Lovrencics, który szczęśliwie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i pokonał go, wyprowadzając „Kolejorza” na prowadzenie.
W 63. minucie podopieczni Mariusza Rumaka mieli piłkę meczową. Murawski wymusił błąd Zyski, który oddał piłkę Douglsowi. Szkot podał do Hamalainena, który podał do Murawskiego, a ten z 10 metra nie trafił w świetnej sytuacji w bramkę. Po chwili głową w znakomitej sytuacji gola dla Lecha mógł zdobył Hamalainen, ale i on nie trafił w światło bramki.
Lechia mogła doprowadzić do wyrównania po rzucie rożnym, gdy piłkę z linii bramkowej wybijał Muraws. W odpowiedzi goście wyprowadzili efektowną kontrę. Możdżeń zagrał do Teodorczyka, który piętą podał do Hamalainena, a ten lekkim strzałem pokonał Małkowskiego.
Po stracie trzeciego gola Lechia straciła nadzieje na korzystny rezultat. Lech z kolei skoncentrował się na kontrolowaniu przebiegu spotkania. Przede wszystkim nie pozwalał zagrozić swojej bramce, a dopiero później myślał o zagrożeniu bramce Lechii Gdańsk. W 83. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego dużo miejsca na oddanie strzału miał Teodorczyk i tę sytuację wykorzystał, podwyższając prowadzenie na 4:1.
W 85. minucie Możdżeń otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną w kontrowersyjnej sytuacji. Dla Lechity kartki otrzymane w meczu z Lechią były trzecią i czwartą, a to oznacza, że nie zagra za tydzień z Legią. Do końca meczu jednak niewiele się działo i ostatecznie „Kolejorz” wygrał w Gdańsku po raz pierwszy od listopada 2008 roku.
LECHIA GDAŃSK – LECH POZNAŃ 1:4
BRAMKI: `24 Deleu – `36, `83 Teodorczyk, `50 Lovrencics `68 Hamalainen
Żółte kartki: Deleu, Janicki, Grzelczak – Trałka, Douglas, Możdżeń, Murawski
Czerwona kartka: Możdżeń (za drugą żółtą)
LECHIA: Małkowski – Deleu, Kostrzewa (52. Grzelczak), Bieniuk, Janicki – Frankowski, Zyska (71. Duda), Dawidowicz, Matsui, Pazio – Buzała (60. Tuszyński).
LECH: Gostomski – Możdżeń, Ceesay, Kamiński, Douglas – Linetty (46. Murawski), Trałka (81. Drewniak) – Lovrencsics, Hamalainen, Claasen (62. Pawłowski) – Teodorczyk.