Nie ma co ukrywać, że kontuzje nie oszczędzają lechitów. O miano najbardziej kontuzjogennego piłkarza rywalizuje Karol Linetty z Jasminem Buriciem. Bośniak zmaga się z kolejnym urazem…
Plaga kontuzji, które trapią bośniackiego bramkarza zaczęła się już w 2013 roku. Dokładnie 29. kwietnia Kolejorz grał wyjazdowy mecz z Jagiellonią Białystok. Ostatecznie lechici to spotkanie wygrali, ale w 40. minucie boisko opuścił właśnie Burić. Bośniak interweniował pod strzale Grzyba, ale zrobił to tak niefortunnie, że nabawił się kontuzji palca. Wydawało się, że to tylko zwichnięcie i Jasiu w miarę szybko wróci do gry. Niestety, badania wykazały złamanie i golkiper sezon miał już z głowy.
Kiedy Jasiu doszedł do zdrowia, pojawiła się kolejna kontuzja. Na początku sierpnia 2013 roku u Buricia pojawiły się problemy z pachwiną i nie mógł on trenować na 100 procent. Wtedy miało wystarczyć tylko leczenie zachowawcze, ale przerwa Bośniaka trwała aż pół roku. Mówiło się, że bramkarz będzie do dyspozycji jesienią, jednak stało się inaczej i do treningów wrócił do dopiero w marcu.
Na początku tego sezonu uraz się odnowił i Burić opuścił kilka początkowych meczów i nie brał udziału w treningu z zespołem. Na szczęście po kilkunastu dniach bóle ustąpiły i Jasiu wrócił do zajęć, a w listopadzie ponownie stanął między słupkami bramki Kolejorza.
Wydawało się, że Burić limit kontuzji już wyczerpał, a tymczasem podczas pierwszego zgrupowania w Belek doznał kolejnego urazu. Podczas jednej z interwencji został nadepnięty przez któregoś z kolegów. Nie wydaje się, aby to był poważny uraz, ale golkiper musiał pauzować przez kilka dni.
Do sytuacji Bośniaka idealnie pasuje powiedzenie „ jak ktoś ma pecha, to i w drewnianym kościele cegła mu na głowę spadnie”. Mamy nadzieję, że tych „cegieł” już nie będzie i Jasiu spokojnie będzie mógł się przygotowywać do rundy wiosennej.