Kapitan poznańskiego Lecha drugi raz z rzędu wystąpi w finale Pucharu Polski. – Cała otoczka finału zawsze pozostaje w pamięci – przyznaje Łukasz Trałka.
Dziś rano przed wyjazdem do Warszawy lechici spotkali się z kibicami i doszło do nieprzyjemnego zajścia między Trałką, a jednym z kibiców – To wyszło spontanicznie, ale wiem, że moja reakcja była za mocna. Rozmawiałem przez telefon, chlapnąłem głupotę, a to nie było potrzebne szczególnie przed finałem. Nie wiem kto to był, do kogo to powiedziałem. Nieraz się chlapnie coś głupiego. Chętnie się spotkam z tymi osobami po finale Pucharu Polski, to sobie wszystko wyjaśnimy. Nie muszę tłumaczyć stosunku do kibiców, oni mnie znają nie od dziś, nie tylko z boiska. Wiedzą, jaki mam do nich stosunek. Pod tym względem nie mamy sobie nic do wyjaśnienia. W imieniu całej drużyny dziękujemy kibicom za przyjście dziś rano na stadion – wytłumaczył piłkarz.
W tym sezonie lechici z Legią mierzyli się już czterokrotnie, ale jutrzejsze spotkanie należy do wyjątkowych, bo codziennie nie gra się w finale Pucharu Polski. Równo rok temu w finale 2:1 triumfowała Legia, wygrywając z Kolejorzem – Jeśli chodzi o motywację wtedy i dziś, to większej motywacji nie da się mieć. Nie myślę co było i co będzie. Decyduje jedno spotkanie, jest to mecz o trofeum, który zawsze budzi emocje przy 15-20 tysiącach naszych kibiców. Takie mecze zostają w pamięci. Po to graliśmy tyle meczów, by teraz zagrać w finale. Chcę po prostu wygrać Puchar i wrócić z nim do Poznania – dodaje Trałka.
Dla wielu piłkarzy występ na Stadionie Narodowym jest czymś niezwykłym. Część z nich zagra w Warszawie drugi raz z rzędu. – Nie gramy tu często, dla mnie to jest drugi raz w życiu. Będzie czuć rangę tego meczu, adrenalinę. Gdyby 5-10 lat temu zapytano mnie, gdzie chcę grać, to powiedziałbym, że na Stadionie Narodowym.