Przygotowaliśmy dla Was kolejną część „Dekad Lecha”. Po trzech dobrze przyjętych odcinkach, pora na kolejny 0 tym razem poświęcony latom 1950-1959. Ta dekada należała zdecydowanie do Teodora Anioły, który stał się nie tylko jednym z najskuteczniejszych zawodników w historii klubu, ale również jednym z najwybitniejszych.
Sezon w roku 1950 był udany dla „Kolejorza”. Przede wszystkim za sprawą świetne ofensywy, w której pierwsze skrzypce grał Teodor Anioła. W tych rozgrywkach zdobył aż 20 bramek i jako pierwszy piłkarz Lecha został Królem Strzelców. To osiągnięcie powtórzył również w następnych dwóch sezonach.
Warto również zwrócić uwagę na średnią bramek zdobywanych na mecz, ta wynosiła 2,72 gola. Ostatecznie Niebiesko-Biali zajęli jedynie trzecie miejsce w lidze, ponieważ gorzej spisywali się na wyjazdach. Jako ciekawostkę można potraktować spotkanie z Szombierkami Bytom z 11 sierpnia 1950 roku. Ten mecz rozpoczął się już o godz. 10 i był najwcześniejsze rozpoczętym w historii „Kolejorza”.
W związku ze słabym wynikiem sportowym postanowiono zmienić trenera, aby w końcu zdobyć upragnione Mistrzostwo Polski, które wydawało się, że jest w zasięgu ręki. Antoniego Bottchera zamienił Adam Walter, jednak ten z Lechem zajął dopiero ósme miejsce i po sezonie postanowiono kolejny raz dać szansę Bottcherowi.
Lech jednak popadł w przeciętność i nie potrafił osiągnąć jakiejkolwiek stabilizacji. Częste zmiany trenerów, którzy prowadzili klub nie dłużej niż sezon, pozycje ligowe poniżej szóstego miejsca. Kończyła się też era tercetu ABC – 19 kwietnia 1953 roku karierę w meczu z Wisłą Kraków zakończył Henryk Czapczyk.
W tym samym roku odbył się jeden z dłuższych meczów w historii klubu. 15 listopada „Kolejorz” mierzył się w Pucharze Polski ze Stalą Mielcem, a spotkanie trwało 128 minut i ostatecznie zakończyło się przegraną 1:2.
Kolejny sezon nie był także lepszy. Lech zagrał 20 spotkań i aż 10 z nich zakończył bez zdobytej bramki. Łącznie w sezonie tylko czternaście razy trafiał do siatki rywala, a jedenaście z nich było zasługą Teodora Anioły. Czasami jednak zdarzało się, że Niebiesko-Biali dawali naszym kibicom nadzieję na progres. Tak było w 1956 roku, kiedy to po czwartej kolejce po raz pierwszy w historii po serii spotkań zajmowali pierwsze miejsce.
Zdarzenia z czerwca tego roku nazwane „Czarnym czwartkiem” miały jednak na zawodników duży wpływ i nie osiągnęli w tym sezonie niczego szczególnego. Wciąż jednak zainteresowanie kibiców było duże i w 1957 roku podjęto decyzję o powiększeniu do 20 tysięcy stadionu na Dębcu.
W tym samym sezonie Lech jednak spadł z ligi, a co więcej z klubu odeszła cała trójka bramkarzy. Ten fakt wykorzystał niespełna 17-letni Marian Wilczyński, który przez cztery lata występował w Poznaniu. W pierwszym sezonie zagrał we wszystkich 22 meczach zespołu. Po spadku do II ligi zdecydowano rozstać się z trenerem Mieczysławem Tarką, który przez trzy lata prowadził „Kolejorza”.
Lech szybko chciał powrócić do elity jednak cały czas niewiele brakowało. Ostatecznie przez trzy lata grał na zapleczy Ekstraklasy. Do ciekawej sytuacji doszło natomiast w 1959 roku, kiedy to w styczniu Teodor Anioła, najlepszy zawodnik zespołu, wyraził chęć przejścia do Warty Poznań, lokalnego rywala. Uczęszczał nawet na treningi tej drużyny. W odpowiedzi na to zachowanie 7 lutego 1959 roku władze klubu zawiesiły zawodnika na pół roku w związku ze szkodliwą działalnością na rzecz drużyny.
Do pierwszego zespołu powrócił 8 listopada 1959 roku i od razu pokazał się z dobrej strony. W wygranym 15:1 meczu z Polonią zdobył osiem bramek.