Za czasów Jacka Zielińskiego ustawienie zespołu było bardzo podobne do tego, które oglądamy obecnie. Jose Mari Bakero zdecydował się jednak nie rzadko zrezygnować z pozycji typowego skrzydłowego, na rzecz dwóch dodatkowych środkowych pomocników, zapewniając sobie dominację w środku pola.
Ta decyzja, w moim odczuciu, jest jednak zgubna. Odnoszę wrażenie, że Lech tworzony jest na wzór Barcelony, lecz nawet ta w swoim ustawieniu posiada skrzydłowych, ale również jest dwóch piłkarzy, którzy założenia należące do tych skrzydłowych realizują.
Ustawienie „Kolejorza” nie przypomina, więc 4-3-3, a bardziej 4-5-1, a w zasadzie 4-1-3-1-1, z którego bardzo trudno przejść na taktykę z trzema napastnikami. Dlatego też Lech ma wiele problemów z dojściem do sytuacji bramkowych. Owszem dominuje on w środku pola, ale brakuje tam oskrzydlenia i szybkiego wejścia w ofensywę przy wykorzystaniu bocznych sektorów boiska.
Aby nieco zniwelować te braki bardzo wysoko wychodzą skrajni obrońcy, a więc prawy i lewy, przy czym obu ostatnio występującym na tych pozycjach brakuje szybkości. Ta nie jest ich zaletą, dlatego ich gra jest dość pasywna, wolna, co przekłada się właśnie na tę nieumiejętność wykorzystania skrzydeł.
Rolę rozgrywania piłki przejmują, więc nie środkowi pomocnicy, a obrońcy, ponieważ Ci mają zdecydowanie większą łatwość w znalezieniu partnera do podania piłki, aniżeli pomocnicy, którzy jedynie wymieniają między sobą kilka podań, a następnie cofają grę do tyłu.
Wejście na boisko Aleksandara Tonewa nieco poprawia ten element gry, ale brakuje również takiego gracza po drugiej stronie. W takiej sytuacji lewy obrońca rzadziej podłącza się do ofensywy, natomiast prawy do gry wychodzi jeszcze wyżej, nie rzadko pełniąc funkcję prawego skrzydłowego. W przypadku Grzegorza Wojtkowiaka, wygląda to bardziej jak tragifarsa, bo ten gracz nie ma warunków do tego, aby być takim graczem.
Posiadanie pięciu środkowych pomocników usposobionych do gry w tej strefie boiska ma jedną zaletę. Mogą oni bez najmniejszych problemów przemieszczać się, zmieniać pozycję, wymieniać nimi i robić to bez świadomości, że ich koledzy nie dadzą sobie rady na pozycji wcześniej przez nich samych zajmowanej. Lech wymanewrował w ten sposób Cracovię, ale już Korona i kolejny rywale byli na to doskonale przygotowani i umiejętnie przeciwstawili się temu ustawieniu.
Jose Mari Bakero ma niewątpliwie problem z oskrzydleniem gry. Nie ma już do dyspozycji Sławomira Peszko, przebojowego jeźdźca bez głowy, który czasami potrafił szybko przenieść ciężar gry na drugą stronę boiska, stworzyć liczebną przewagę. Lechowi gra pozycyjna nie wychodzi, gdy rywal zamyka się pod swoją bramką jest to trudne, nawet, gdy nazywasz się Jose Mourinho czy Pep Guardiola, a do dyspozycji masz światowej klasy zawodników.
Dlatego, Jose, może tak więcej skrzydeł?